sobota, 29 września 2012

Jesień na paznokciach

Za oknem jesień, na Waszych blogach jesienne wpisy - nie chcąc zostawać w tyle skomponowałam sobie 3 kolorki od Golden Rose, które potowarzyszą mi w te jesienne dni.

 
 Powiem Wam szczerze, że chyba zaczynam się starzeć - kolory, które wybrałam w GR - są "niudne", no może poza tą śliwką. Zobaczcie z resztą z bliska.

 Nr 206 - bardzo zgaszona, pastelowa żółć - spokojnie nadawać się będzie do frencza.
 Soczysta śliwka z numerkiem 208 - to kolor, na który skusiłam się po podejrzeniu u jednej z Was lakieru Estee Lauder - jednak cena 80 zł za taki kosmetyk - to dla mnie miszyn inpasiból:/
Ostatni już - nudny lakier to taka kawka, z dużą ilością mleka  z nr 205 - mam go dziś na paznokciach - taki fajny neutralny efekt.

A czy Wy uzbroiłyście się już w nowe, jesienne barwy?
 Żegnam Was czule, w tym jakże nostalgicznym nastroju...
eM.

czwartek, 27 września 2012

ZaQpy - kolorówka

Hejka, 
Poza pielęgnacją, makijaż w moim babskim życiu pełni ogromną rolę. Lubię otaczać się dobrymi, sprawdzonymi produktami, akcesoriami, jednak niekiedy zdarza się chrapka na coś nowego.
Tak było i tym razem... Ja już nie wiem, jak mam ze sobą rozmawiać, by choć jeden tydzień minął mi bez zakupów. Zła ja!

Ponieważ mój najukochańszy 9-m-czny pędzel do podkładu hakuro H51 mocno się rozchorował - chyba po zobaczeniu ile podkładu aplikuję nim na twarz co dzień po prostu się rozkleił - dosłownie i w przenośni - mięczak jeden - za karę zamieniłam go na smukłego H50S - niestety - to nie to samo :( już tęsknię za h51:( koszt. ok. 26 zł)

Następny w kolejce był pędzel do pudru ECO TOOLS - milusi w dotyku, wygodny w użyciu - tego było mi trzeba.
na pazurkach miss sporty + flormarowy MAT
Zakupiłam także pędzelek hakuro h22 do rozświetlacza/różu - jednak nie spełnił on moich wymagań - chętnie go odsprzedam - jest nieużywany.
___

Wizyta w Naturze - to dla mnie niczym wycieczka szkolna - nijak mi nie po drodze, ale jak już "ich" odwiedzę, to z przytupem.
Nie lubię kupować "niewygooglowanych", "niewywizażowanych" kosmetyków, jednak cenowo było w miarę ok. zainwestowałam w ciemno - w matujący podkład KOBO z spf 15 - 40 ml za ok. 22 zł.
Kolejno, baza pod cienie do powiek - do złudzenia przypominająca moją ukochaną ART DECO - nie tylko od zewnątrz. Sam zapach, struktura i efekt również jest niezły. Cena ok. 20 zł.
Ostatnią rzeczą był korektor pod oczy z pędzelkiem, który podejrzałam u Hani - Naszej "Mistrzyni Makijażu" (oglądacie na TLC?) - chyba za wiele się po nim spodziewałam, albo nie jest po prostu mi pisany... koszt. ok. 12 zł
Inglot - zło największe :D Nie wiem, czy ja jestem normalna, ale jak przyśni, zamarzy mi się jakiś nowy kolor cienia, bądź też podpatrzę w jakimś urodowym filmiku kolor, którego jeszcze nie mam - muszę go mieć - natychmiast! Z reguły stawiam na sprawdzonego Inglot'a. Ich ceny są w granicach rozsądku, a jakość kosmetyków jak najbardziej mnie zadowala.
Wyśnił mi się matowy fiolet...
oraz szarak, także w macie.
 Moje profesjonalne "słocze" :)
lewa 376, prawa 379
Sama siebie naciągnęłam jeszcze na moją pierwszą silikonową bazę pod makijaż - cena ok. 19 zł (nie pamiętam dokładnie). Jak na pierwszy tego typu produkt to powiem Wam - podoba mi się!:)
Szerszą opinię nt. tychże produktów na pewno przedstawię, gdy wyrobię sobie konkretne zdanie, przetestuję w ekstremalnych warunkach, etc:))
Czy któryś z produktów macie, lubicie? Chcecie mieć? Nienawidzicie?
Chętnie poznam Waszą opinię.


Miejsce na reklamę:
Zapraszam Was na babski F E J S I K :) 

Dobrej nocy, albo dzień dobry :)
eM.

wtorek, 25 września 2012

ZaQpy - pielęgnacja

Chciałabym dziś szybko, zgrabnie przebrnąć przez temat poczynionych przeze mnie ostatnio zakupów.
Zauważyłam, że przy wcześniejszych tego typu zwierzeniach tyle Wam piszę o danym produkcie, że potem nie mam nic do powiedzenia:/ może poza tym, czy produkt się sprawdził, czy nie.
Nie rozdrabniam się (choć to takie trudne dla mnie...:) a za jakiś czas zacznę recenzować moje zdobycze.

1. W łapki wpadł mi balsam do ciała Soraya, który niedawno reklamowała w PinUpowym stylu Edzia Górniak. Zostałam skuszona zapachem, opakowaniem, a także promocją na niego. Koszt wynosił bowiem 9,90.

2. Pasta do zębów Biała Perła - słyszałam o niej wiele dobrego, postanowiłam przetestować na własnym uzębieniu. Dodatkowo - jak zwykle, promocja zmusiła mnie do zakupu - 9,90.

3. Żelo-pilingo-masko-krem do twarzy od Essence - z serii My Skin - 13,50 zł.

4. Octowo-malinowa odbudowująca kąpiel do włosów od Marion - 7,50 zł.


5. "Jedwabisty mus do ciała Masło Shea i Trufla Czekoladowa" z avonu - ok. 20 zł.
 6.Szybkodziałający żel antysyfowy Avon- ok. 9 zł


 7.Na deser - scrub do ust z Lush o smaku gumy balonowej :))) koszt 5.99 funciaka.


Czy któryś z produktów miałyście/używałyście? Czy któryś z nich Was zainteresował? Powiem Wam w sekrecie (tak między Nami of kors), że testy wrą... szykuje się masa recenzji.

 ---
Na dniach szopsy kolorowe z Inglota i Drogerii Natura.
Chętnie poczytam o Waszych relacjach z  łupów wrześniowych.:)
Ściskam 
eM.

poniedziałek, 24 września 2012

Sprzedam/wymienię

Dziś udało mi ogarnąć jedną z części kosmetyków, które się u mnie nie sprawdziły i szukam dla nich nowego domku. Zapraszam Panienki do oglądnięcia w zakładce WYMIANKA:)
Tymczasem zabieram się do tworzenia postu z nowościami, które nabyłam ostatnimi czasy.

Kiss.
eM.

piątek, 21 września 2012

Top fajw z AVONu...

Jako, że firma Avon jest wszechobecna, większości znana, a każda z Nas ma o niej wyrobioną własną, obiektywną  opinię chciałam przedstawić Wam moich 5 ulubieńców, do których wracam, które znam i które polecam.
Ogólnie powinnam zacząć od tego, iż od dawien dawna jestem konsultantką Avonu. Nie wspominałam o tym wcześniej bo nie chcę być utożsamiana tylko z jedną marką, poza tym uważam, że nie zaliczam się do "tych kitwciskar", które wychwalają pod niebiosa nie wiadomo co, po co i dlaczego, nie mając w ogóle pojęcia o czym mówią.
Nikomu nie każę na siłę korzystać z moich usług (jako, że nie jest to jedna firma, której jestem "przedstawicielką")  niekiedy koleżanki same dzwonią do mnie z zapytaniem, czy nie mam danego kosmetyku "w promocji" do sprzedaży.
Takie dodatkowe zajęcie było fajne za czasów liceum, czy studiów, teraz jednak pozostało ze mną z przyzwyczajenia, z wygody (z resztą ja mocno przywiązuję się do rzeczy/miejsc/ludzi - może nie w tej kolejności:).
Post nie miał się jednak tyczyć spostrzeżeń konsultantki, tylko moich faworytów z "katalogowych" kosmetyków. Let's go.
I.
Numerem jeden jest mleczko z odżywką do demakijażu oczu. Nie podrażnia mnie, ściera dokładnie nałożony makijaż (najczarniejszy tusz), oczy mnie po nim nie szczypią, niekiedy mam przed oczami efekt mgiełki, ale to wynik dostania się produktu do oczu. Jako, że nie lubię toników, płynów micelarnych, ten produkt jest dla mnie zadowalający. Cena 6-10 zł w różnorakich promocjach:) Zużyłam naście opakowań:)

II.
Kolejno, na liście ulubieńców znajduje się osławiona już wielokrotnie przez "Beauty Guru" żelowa, czarna kredka do oczu Supershock, to też nie muszę chyba o niej zbyt wiele pisać. Jedynym mankamentem, który mnie osobiście przeszkadza jest temperowanie tej kredki i to, że się tak "rozpaćkuje", no ale skoro jest żelowa to już chyba taki jej urok. Kolor głębokiej czerni, łatwość w nakładaniu, a także przystępna cena rekompensują ten minus. Koszt ok. 10-20 zł - w zależności od promocji.

III.
Następny produkt - w babskim slangu tzw. płyn "dowcipny", czyli płyn do higieny intymnej, w wersji kremowej, z wygodnym atomizerem, "zawiera wyciąg z kory wierzby. Ma właściwości przeciwzapalne i kojące. Zapewnia długotrwałe uczucie świeżości" (cytując Wizaż.pl). - wg mnie, spełnia swoją rolę, pozwala zachować higienę,  jest bezzapachowy, niepodrażniający, używany od lat, wydajny (300 ml),  w cenie od 8 do 15 zł. W składzie ma SLS, gilcerynę, perfumy - ale nigdy wcześniej nie czytałam ze zrozumieniem składów, a ponieważ produkt nie zrobił mi jak dotąd krzywdy, udaję, że nie widzę tego składu:)


IV.
Maseczki do twarzy z serii Planet Spa - znam je nie od dziś, powstają coraz to nowsze, peel-off, wygładzające, odświeżające, lubię je. Cena ok. 10 zł.
Najulubieńsza to ta wygładzająca peel-off, z "ryżem i sake" ;) buzia po niej jest na prawdę gładka, miła w dotyku. Często do niej wracam. Ogólnie uwielbiam maseczki, peelingi z każdej "parafii", więc wymagania me nie są zbyt wygórowane.

 V.
Piątą pozycję zajmują wody perfumowane. Nie podam tutaj jednej ulubionej, bo mam ich parę, np. Summer White, Celebre, Percive, Pur Blanca, Treselle, Incandessence - z każdą z tych wód wiążą się miłe wspomnienia z kimś, lub czymś (w czasach szkolnych takie perfumy z "ejownu" to był lans). Duża pojemność, bo z reguły 50 ml, w większości przypadków są to wody perfumowane (czyli długotrwalsze, intensywniejsze, o większym stężeniu perfum w perfumach:)) niżeli w wodach toaletowych Ceny wahają się od 15, do nawet 100 zł (jednak nigdy nie kupiłam tych najdroższych). Każdy z zapachów ma w sobie to coś. Z miłą chęcią wracam do tych woni, zwłaszcza przy korzystnych promocjach cenowych, które są prawie w każdym katalogu.

Posiadam jeszcze wiele innych kosmetyków tej firmy, ale nie o każdym mam pochlebne zdanie. Często np. kupuję żele pod prysznic, płyny do kąpieli, (przyjemny zapach, dużo piany - masa radości) jednak nie uwiodły one mojego serca do tego stopnia, by mogły znaleźć się na złotej liście babskiej przystani:)
Niekiedy zdarza się, że światło dzienne ujrzą produkty sezonowe, z limitowanych edycji, które nagle giną, a szkoda, bo to czasem perełki:).
Jestem ciekawa, czy Wy także macie jakiś ulubieńców z avonu? A może któryś z zapachów przywodzi Wam na myśl licealne randki? Dajcie znać:))

Żyjąca początkiem weekendu...
eM.


Aaaaa
P.S. 1 
W razie pytań technicznych chętnie na nie odpowiem (w miarę możliwości) tak wiecie, z życia konsultantki... Gwoli ścisłości - ponieważ nie mam własnych grup, nie mam pod sobą konsultantek, działam tylko dla siebie, ze sobą. Z reguły "zarobek" przeznaczam na kosmetyki dla własnego użytku, które nie zawsze są strzałem w 10tkę. Już przy pierwszym "spotkaniu" jestem w stanie stwierdzić, czy dany produkt się u mnie sprawdzi, czy też nie, dlatego zdarzać się mogą/będą produkty na wymiankę właśnie tej marki - niektóre w ogóle nieużywane. Mam nadzieję, że nikt nie będzie miał mi tego za złe. Chcę, by wszystko pozostało jasno i klarownie przedstawione .
P.S. 2 
Zapomniałabym - mam w planach "top fajw z Oriflame", czy ktoś chciałby poznać moich ulubieńców, czy to już za dużo, jak na jedno wyznanie konsultantki?:)

środa, 19 września 2012

MatoweLowe?

Zainspirowana postem blogowej koleżanki GirlInBlond, a także podglądając u Obsession nowość z Flormaru popędziłam co sił zakupić matowy top coat za 10.50 zł.
Jako, że maty na paznokciach zaczęły wkraczać na salony nie chciałam zostać w tyle.
W sumie w zeszłym roku, dokładnie na Sylwestra zakupiłam sobie dwa maty z Golden Rose, jednak ich efekt był nijaki, ni to mat, ni to błysk. Lakiery nie spełniły moich oczekiwań, poszły w odstawkę.
Produkt, o którym chcę wspomnieć parę słów, to świetna alternatywa dla matów z GR.
Jeden top coat może zamienić każdy lakier, nawet taki za złotówkę w fajny mat. Na moim przykładzie pokaże Wam jak prezentuje się efekt związku "tani lakier + matowy top Flormar".

Ja jestem oczarowana i cieszę się z zakupu. Buteleczka ma pojemność 12 ml i cena jak najbardziej jest przyjazna. Osobiście efekt mi się bardzo podoba, uważam, że jesienią taki look na pazurkach się sprawdzi. Pędzelek długi, aplikacja to sama przyjemność. Długość schnięcia to 30 sekund - tak jak obiecuje producent. Jestem pod wrażeniem. W ogólnej ocenie 5/5. Polecam matoholiczkom:)
A Wy co sądzicie o matowych paznokciach? Hit czy kit?
xoxo
eM.

P.s. Ja swój lakier zakupiłam na niedawno otwartej wysepce FLORMARu w łódzkiej Manufakturze. Dla niełodzianek - O TUTAJ możecie sprawdzić, czy w Waszym mieście jest już stoisko, albo zapytajcie wujka Google'a o internetowy sklep tej firmy:))

poniedziałek, 17 września 2012

1ooPost

Witajcie Piękne Panie!
Dziś nietypowo, bo to setny post, który do Was skrobię:)) Postanowiłam dziś bardzo Wam podziękować za obecność, za to, że czytacie te mniej lub bardziej ciekawe notki, za to, że dzielnie komentujecie, odwiedzacie mnie, no za to, że jesteście WIEEEELKIE DZIĘKI.


♥♥♥
Ażeby było całkowicie niekosmetycznie, dziś miejsce na statystyki, itp.:)
♥♥♥
♥ Na chwilę obecną babska przystań została podglądnięta 47 958 razy, a liczba ta z dnia na dzień rośnie.
♥ 283 osoby oficjalnie obserwują babską przystań
♥ Pod notkami mieści się 1860 opublikowanych komentarzy (część to moja robota oczywiście, bo w miarę możliwości staram się na wszystkie Wasze wiadomości odpowiadać, a przy okazji odwiedzać Wasze blogi).
 ♥♥♥
Postów mam nadzieję, będzie przybywać. Czasami doskwiera mi brak czasu, brak weny, brak systematyczności, za co mogę jedynie przeprosić i obiecać poprawę. Jednak, blog, jego prowadzenie, to moje hobby, przyjemność, a nie główne zajęcie w życiu, to też czasami jest mnie tutaj mniej, czasem więcej:)
 ♥♥♥
W najbliższej przyłości planuję przedstawić Wam następujące posty:
- Moja złota piątką kosmetyków z Avon'u,
- Produkty, które udało mi się wykończyć ostatnimi czasy,
- Parę recenzji produktów, które wyjątkowo mnie urzekły,
- Charakterystyka paru bubli kosmetycznych, z którymi miałam NIEprzyjemność,
-  Zakupy z Ikei?,
- "To czy To",
- krótka relacje efektów (lub nie) po powrocie do tabletek BIOTEBAL 5 oraz kontunuacji kuracji z wcierką Jantar (o której tu nie wspominałam),
- niespodzianka z okazji 1 urodzin BABSKIEJ PRZYSTANI .
Co Wy na to?
♥♥♥
Dzisiejszy post jest wyjątkowy, zapewne następny za 100 notek:)) mam nadzieję, że dotrwacie:)

Dziękuję. Całuję. Pozdrawiam
eM.

wtorek, 11 września 2012

Srebrny superjasny blond 111 od Garniera

Nadejszła wiekopomna chwila ażeby unicestwić nieszczęsne odrosty.
Do farby Garnier Color Sensation nr 111 "Srebrny superjasny blond" podchodziłam jak pies do jeża.
 Obiecywane efekty:

Wszystko przez przykre doświadczenia ze 110tką. Jako, że dawno temu kupiłam dwa opakowania 111tki postanowiłam wykorzystać choć jedno, bo półka z zapasami zaczyna mi się uginać.
Odrosty wyhodowałam niezłe + słońce zniwelowały mój ulubiony nieżółty odcień.
zdjęcie z lampą

światło dzienne
 Przygotowawszy mój zestaw "małego chemika" wzięłam się do roboty...
Konsystencja mieszkanki jest balsamiczna, mimo, że lekko podśmierduje, da się wyczuć (jak obiecuje producent) kwiatowy zapach.Żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia mieszanki, ale chyba wierzycie mi na słowo:))
Efekty prezentuje poniżej i powiem Wam w SZOKU jestem!
 Może trochę konkretów - farbę trzymałam na włosach 25-30 min; jak zwykle na ostatnie 5 min. wmasowałam miksturę prawie, że na całej długości, pomijając różowe końcówki. Po parunastu pierwszych minutach farba zaczęła popadać w odcień niebieskiego (tak jak przy 110tce) - wystraszyłam się, że znów przez parę dni będę BLUEnetką:/
Gdy zmyłam farbę, a na wilgotnych włosach ujrzałam błękit na czubku nie zgadniecie jakie słowa cisnęły mi się na usta?
Jednak to było tylko złudne wrażenie, a po wysuszeniu czupryny wpadłam w samozachwyt:D
Dodam też, że odżywka dołączana do tej farby jest MEGA, włosy są mięciutkie, pachnące, miłe w dotyku. Szkoda, że nie można kupić całej tuby:)
To, co jeszcze jest atutem tej drogeryjnej farby, to to, że mimo, że na spód włosów farbę nakładałam na samym końcu, czyli najkrócej tam miała szanse "koloryzować", nie mniej jednak włosy mają jednolity kolor - od odrostów, po sam spód.
 Jestem zadowolona z efektów, bo wywiązała się z moich oczekiwań - co nie zawsze się zdarza.
nie widać różnicy? To po co przepłacać:))
Żeby nie było za słodko, dam 9.5/10, w kwestii oceny całkowitej produktu (no bo dlaczego nie dali jak Delia dwóch odżywek po koloryzacji, skoro farba kosztuje 2x tyle - no właśnie ok. 13 zł w promo). 
Czyżbym poraz trzeci z rzędu znalazła swoją ukochaną farbę? Niewiarygodne:))
 
Pozdrawiam 
eM.

P.S. Aha - powiem Wam jeszcze, że powróciłam do tabletek biotebal 5 po 3m-cznej przerwie. Zapewne zdam relacje za jakiś czas.

niedziela, 9 września 2012

Kolorowe medaliony drobiowe

Weekend trwa, warto więc przyrządzić coś ciekawego na ząb.
Jako, że nadal możemy cieszyć się mnóstwem kolorowych warzyw w rozsądnych cenach, przedstawię Wam dziś przepis na kolorowe medaliony drobiowe.
Potrzebne Nam będą:
kolorowa papryka, cebulka
pieczarki 
mięsko
 A także,
żółty ser, jajko
oraz mąka.


Mięsko (w moim przypadku pierś z kurczaka) kroimy na małe kawałki, doprawiamy ulubionymi przyprawami i odstawiamy do lodówki.
 Warzywa siekamy na drobną kostkę i wrzucamy do dużej michy.
Do mikstury dorzucamy żółty starty (lub drobniutko pokrojony) ser, Nasze "przegryzione mięsko i jajko.
Dla zagęszczenia masy dosypujemy mąki "na oko"...
 i wszystko razem mieszamy, do uzyskania jednolitej konsystencji.

Nie ma co odstraszać się wyglądam, zaraz będzie troszkę lepiej...:)
Na patelnię pokrytą tłuszczem do smażenia nakładamy (najlepiej łyżką) masę...,
 formułując tytułowe medaliony.
Smażymy z obu stron i podajemy,z czym tylko dusza zapragnie.

Z paroma ziemniaczkami...
 Z większą ilością pyrków...
 albo z samym sosem, czosnkowym, czy jakimkolwiek...
Proste, prawda? A jakie pyszne ;))

Smacznego. :)
eM.