sobota, 30 czerwca 2012

Czerwcowe łupy część I

Wiecie co, zauważyłam, że na starość zrobiłam się bardzo monotematyczna. Jak nie włosy, to zakupy, jak nie zakupy to jedzenie... zupełnie jak baba:))
Aby pokazać swą babską, prawdziwą naturę pokażę Wam moje ostatnie zdobycze. Podzieliłam je na części, byście nie zasnęły przed końcem. Część pierwsza to zakupy internetowe z Yves Rocher. Pewniej niedzieli wyczytałam kuszącą notkę u Belli, która zachęcała do zrobienia zakupów, ze specjalnym kodem, obniżającym ceny o 50% i darmową wysyłką. NO jak miałam się nie skusić? Dodam, że do zakupów można było wybrać sobie gratis, m.in. w postaci kosmetyków.
Zdecydowałam się na duperelki typowo na lato.
Pierwszym produktem jest samoopalacz w mgiełce.
Swego czasu YR miało w swojej ofercie taki samoopalacz z mikrodrobnikami, który niesamowicie pachniał i dawał świetny efekt na buzi. Niestety chyba został wycofany. Na szczęście mgiełka ta pachnie bardzo podobnie, a efekt jaki daje jest zniewalający. Nie zostawia smug, daje szybki efekt, w sam raz dla tych, którzy nie lubią lub nie mogą opalać się na słońcu. Obecnie koszt 29,00 zł za 150 ml.

Producent pisze także, że kosmetyk jest jest bardzo ECO.
"Składniki pochodzenia roślinnego:
wyciąg z Gardenii; woda z hamamelis z biologicznych upraw, mangiferyna. Nie zawiera składników pochodzenia zwierzęcego.
Składnik aktywny:
Wyciąg z gardenii tahitańskiej o właściwościach rozświetlających.
Więcej o składniku aktywnym:
Gardenia jest hodowana na Tahiti. Oleisty wyciąg uzyskiwany w procesie maceracji kwiatów w olejku kakaowym ma właściwości rozświetlające. Nawilża i wygładza skórę co gwarantuje promienną opaleniznę.
Dodatkowe składniki : DHA , składnik brązujący koloryzujący skórę".
Nawet uczynili "Eko-gest, gdyż flakon zawiera 25% plastiku pochodzącego z recyklingu."
Następnie ochrona - zdecydowałam się na mleczko z filtrem 50. Wygodną aplikację zapewnia atomizer. Samo mleczko ma bardzo lekką konsystencję i przyjemnie pachnie. Obecnie koszt 56,90 zł za 150 ml.

Kolejno, coś po opalaniu - olejek przedłużający opaleniznę, o boskim zapachu orzecha kokosowego. Produkt składa się w 50 % z prawdziwego olejku Monoi z Tahiti. Niestety bardzo niewygodnie się go aplikuje, nie ma żadnego koreczka i można "siupnąć" sobie za dużo, albo wylać:) Nie ma gęstej konsystencji. Można o używać do opalania, po opalaniu, a także na włosy. Zapach typowo kojarzący się z wakacjami. Obecnie koszt 22,90 zł za 100ml.
W gratisie, do wyboru było parę zestawów. Ja zdecydowałam się na maskę i peeling do buzi.
3-minutowy, morelowy peeling, ma za zadanie wygładzać, oczyszczać i przywracać blask skórze. Mikrodrobiny z tych morelowych pestek przyjemnie masują twarz. 50 ml, w cenie 21,90 zł w sklepie online.




No i produkt, który również mnie zachwycił - maseczka, po prostu boska. Ngdy nie miałam podobnego produktu od Nich, bo jakoś cała ta firma mnie średnio przekonuje, ale ten produkt zachwyca. Maseczka jest typu peel-off, czyli ściągamy sobie po wyschnięciu - o dziwo, jeden ruch pozwala na zdjęcie całkowite, nawet przy cienkiej warstwie.
Jej atutem jest także świetny zapach, przypominający drinka Mohito. Ponadto odświeża twarz i zwęża pory. Bieżąca cena ze strony to 42,00 zł za 75 ml. - ?!? Yyy..., że jak?
Za wszystko zapłaciłam ok. 50 zł z hakiem, czyli średnio ok. 10 zł za produkt. Nie sądzę, ażebym zdecydowała się na te produkty w cenach podanych na stronie, bo są grubo przesadzone. Nie mniej jednak, zakupy zaliczam do udanych:)
***
Chciałam w tymże poście zamieścić zakupy/zdobycze z całego miesiąca, ale wtedy post mógłby się swą objętością nie zmieścić;) to też zapraszam jutro na kolejną część łupów, sama zaś zmykam się opalać:)
eM.

czwartek, 28 czerwca 2012

Moje nowe dobroci INGLOTowe...

Ażeby nie było dziś o włosach pokażę Wam moje łowy z Naszego rodzimego INGLOTa.
Marki tej chyba nikomu nie trzeba przedstawiać, przemyski właściciel "odwalił" kawał dobrej roboty, a sklepy z kosmetykami Inglota znane są na caaaaaaaaaaaałym świecie! Jestem dumna:)
Kosmetyki te cechuje przede wszystkim dobra jakość, proste, nieprzybajerzone, wygodne opakowania no i dobra cena.
Nie miałam może styczności ze wszystkimi rodzajami kosmetyków z tej firmy, to też nie będę się wymądrzać, ale to, za co ich kocham to cienie do powiek i róże do policzków.

Na początek coś czego nigdy nie miałam, klej do sztucznych rzęs DUO adhesive w wersji grafitowej, a po nałożeniu czernieje, dając efekt czarnej kreski. Koszt ok. 19 zł.
Spostrzeżenia - na pewno jest to klej lepszy, niż te które dają wraz ze sztucznymi rzęsami. Obecnie na 3x raz udało mi się poprawnie założyć rzęsy - niestety jestem kaleką w tej dziedzinie, ale będę się doszkalać, obiecuję:)
Kolejno  - płyn Duraline służący podbijaniu kolorou cieni (niebawem więcej w tym temacie w oddzielnym poście). Koszt 21 zł.


Nie byłabym sobą, gdybym od razu nie sprawdziła, czy podbija te cienie, czy nie, no i chyba rzeczywiście jest to niepozorny płyn:) Po lewej sam cień, a po prawej cień nałożony na duraline.

Następnie jak zwykle Panie przekabaciły mnie przy kasie i dałam się skusić na chusteczki do demakijażu zawierające mleczko i tonik. Kosz 7,50 zł w promocji (ale nie widziałam ich jeszcze, by nie były na promocji:))
Spostrzeżenia: Jest to moje ente opakowanie, 25 chusteczek sprawdza mi się w leniwe dni w domu, albo na wyjazdach. Jestem zadowolona. Szukałam tańszych alternatyw, ale tylko te jak na razie nie podrażniały mi buzi.

Musiałam też uposażyc moją inglotową rodzinkę cieni w nowy domek, bo uzbierało się ich parę sztuk i każdy mieszkał osobno, a teraz - od razu ładniej się prezentują. Koszt palety 20tki na okrągłe cienie ok. 33 zł.
Ponieważ parę miesięcy temu miałam pewne przygody z cieniami chcę teraz by były bezpieczne!

 Tak to mniej więcej wygląda - jeszcze trochę i sklecę w końcu post o paletce.

Rodzinka cieni powiększyła się, ponieważ mają nowych współlokatorów.
Cień w kolorze "mięty", "turkusu" - ślicznie prezenuje się na powiekach w te letnie dni. Fajnie też wygląda, gdy robię nim kreskę, przy linii rzęs.
Cień nr 473, seria DOUBLE SPARKLE. 
Żółtawy cień o numerze 141 serii AMC Shine. Może na powiece prezentować się solo, gdy nie ma czasu na barwne makijaże.
Mimo, że róż lubię (pewnie nie wiedziałyście:P) to cienia z Inglot'a w tym odcieniu nie miałam. Padło na 109 serii AMC Shine, ale nie miał on jeszcze swej premiery, bo jakoś tak nie mam na niego wizji.
 A teraz prawie profejonalna prezentacja "słoczy", swatche'y, czy też próbek kolorów - jak kto woli:)

Jedna z blogerek dokładnie opisała szczegóły tych cieni, między innymi oznaczenia skrótów, które pozwolę sobie zacytować:
"Do wyboru mamy 5 wykończeń:
-Pearl - perłowy
-Matt - matowy ;)
-AMC Shine - Perłowy drobinkami (ale tak naprawdę drobinki są praktycznie niewidoczne)
-AMC - Matowy z drobinkami (tutaj już są dość widoczne)
-Double Sparkle - Z duzą ilością drobinek (ale tez nie powiedziałabym, żeby były jakieś bardzo nachalne.:))"
Na zakończenie koralowy róż do policzków w kolorze 99. Moje drugie opakowanie. Nie mam zastrzeżeń do tych róży. Koszt 19 zł.
I pytanie na dziś, moje Drogie Panie - Czy firma Inglot ma jeszcze coś superowego, taki kosmetyk wszechczasów, który umknął mojej uwadze?
Koniecznie dajcie znać.
xoxo
eM.

No zapomniałabym - już ostatnie chwile. Wiecie, że kończy się niebawem mój pierwszy, blogowy KONKURS?

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Olśniewający cud do włosów

Nigdy wcześniej tego nie robiłam, ale dziś jest TEN dzień...
Chciałabym Wam coś polecić, mianowicie produkt przeznaczony do włosów, do pielęgnacji, poniekąd stylizacji.
Zawsze,gdy jakiś produkt mnie zauroczy, jest godny polecenia chcę podzielić się o tym z całym światem, a przynajmniej z bliskimi i Wami, niestety często zdarza się tak, że dane kosmetyki są trudnodostępne, albo cenowo nieprzystępne.
Z resztą same wiecie, ile ludzi, tyle opinii, jednej osobie coś przypasuje, druga zaś powie, że to badziew-nie działa, etc...
***
Produkt, o którym mowa przeznaczony jest do codziennej pielęgnacji każdego rodzaju włosów, jednak największe efekty odczuć mogą posiadaczki włosów suchych, cienkich, matowych, zniszczonych - takich którym potrzebne jest intensywne odżywienie.
Producent nazwał go elikisrem, nie bez kozery, gdyż w tej małej, żółciutkiej 75 ml buteleczce mamy zamknięty mix olejków (słonecznikowy, arganowy), które sprawiają, że włosy mega lśnią, są gładkie, mięciutkie, łatwo się rozczesują, nie plączą, ładnie pachną, czy mam wymieniać dalej?
Ponadto, produkt jest bardzo wydajny, jedna kropla (max 2) wystarczą na włosy "średniodługie".
Zaaplikowanie większej ilości przetłuszcza włosy - sprawdziłam:)

Jak piszą profesjonaliści:
Eliksir zapewnia optymalne wygładzenie struktur włosa. Po zastosowaniu produktu włosy stają się lśniące oraz elastyczne bez efektu obciążenia. Preparat zawiera olejek argonowy, który głęboko i skutecznie nawilża włosy. Posiada on także silne działanie o charakterze regenerującym - chroni przed silnym działaniem promieni słonecznych, wiatrem, wilgocią, skraca i ułatwia proces suszenia włosów.
Składniki Eliksiru Gliss Kur są wchłaniane przez włosy bez pozostawiania na nich zbędnych resztek. Codzienne stosowanie preparatu wyraźnie poprawia kondycję włosów.
. i .

Ponieważ zdjęcie może być słaboczytelne (choć po kliknięciu na nie powiększa się:) przedstawię Wam zalecenia producenta, jak używać eliksiru, w trzech schematach:
  1. Pzed myciem włosów - dzięki czemu nie będą się plątały w trakcie mycia, szczególnie ważne dla osób o zniszczonych włosach;
  2. Po myciu włosów - stosowany na wilgotne włosy, bez spłukiwania, odżywia je i wygładza oraz zapobiega ich plątaniu się;
  3. Na suche włosy, przed wyjściem na zwewnątrz, chroni włosy przed szkodliwymi czynnikami atmosferycznymi oraz ułatwia ułożenie fryzury.
Niestety czytanie składów kosmetyków nie jest moją najmocniejszą stroną, ale od czego mam wujka Google'a:)
Wzięłam więc pod lupę pozycje składnikowe, by przekonać się, co tak naprawdę jest tam w środku, co zapewnia nam ten blask i gładkość.
*Zwykle pierwsze pozycje to składniki, których jest w danym produkcie najwięcej.
Skład podany na opakowaniu: Cyclomethicone, Trisiloxane, Dimethiconol, Helianthus Annuus Seed Oil, Argania Spinosa Kernel Oil, Parfum, Benzyl Alcohol, Butylphenyl Methylpropional, Geraniol, Hexyl Cinnamal, Citronellol, Limomene, Benzyl Salicylate, Linalool, Alpha-Isomethyllonone, Citral, CI 40800.
Rozszyfrowanie:
Cyclomethicone - bazujący na silikonie, środek mający za zadanie ułatwić rozczesywanie włosów, a także  zapobiegać elektryzowaniu się. ich
Trisiloxane - filtr UV, chroniący przed słońcem.
Dimethiconol - pochodna silikonu o takich samych właściwościach co Cyclomethicone.
Helianthus Annuus Seed Oil - olej słonecznikowy używany jako dodatek do kosmetyków przeciwsłonecznych.
Argania Spinosa Kernel Oil - olej arganowy (o którym niebawem wspomnę więcej), ma właściwości wygładzające, odbudowuje strukturę włosów.
Parfum, Benzyl Alcohol, Butylphenyl Methylpropional, Geraniol, Hexyl Cinnamal, Citronellol, Limomene, Benzyl Salicylate, Linalool, Alpha-Isomethyllonone, Citral - składniki kompozycji zapachowej, nadając kosmetykom atrakcyjną woń.
CI 40800 - żółty barwnik.
Sama nie byłabym taka mądra, we wszystich chemicznych informacjach pomogło mi Źródło:)
Natknęłam się też w sieci na ciekawy artykuł dla takich jak ja - amatorek składów kosmetycznych,
___
Moja opinia/uwagi/spostrzeżenia:
Od nie pamiętam kiedy stosowałam na końcówki jedwab CHI (bomba silikonowa) - przyzwyczaiłam się do niego i nie szukałam zastępcy. Za chyba 10 ml płaciłam 5-7 zł. Gdy przypadkiem dowiedziałam się od koleżanki o tym wynalazku, od razu chciałam przetestować, zwłaszcza, że skład "brzmiał" ciekawej, niż CHI.
Produktu używam od ok. 3 tygodni, jestem bardzo zadowolona. Zachwyca mnie i wręcz szokuje fakt, że na drogeryjnych półkach leżało takie cudo i to umknęło mojej uwadze, wstyd!
Wreszcie mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że to, co obiecuje Nam producent to najprawdziwsza prawda:) nie często się to zdarza, ale to na prawdę działa!
Dodatkowo nie dość, że produkt ten jest łatwo dostępny, to też raz zainwestowane dwadzieścia parę złotych wystarczy nam na dłuuugi czas.
Pojemność: 75 ml
Cena: ok. 29 zł
Ocena ogólna: 10/10.

Aaa... obiło mi się też o uszu, że podobne produkty mają w swoim asortymencie Kerastase i Syoss - wiecie coś?
A Wy w ogóle lubicie tego typu produkty do pielęgnacji włosów? Używacie? Czy macie coś godnego polecenia?
Przypominacz :)
Czytałyście o konkursie?
Zapraszam do zabawy! :)
eM.
P.S. Wybaczcie tą monotonną włosową temtykę, ale z przyczyn technicznych musiałam inne posty odłożyć na bok, wkrótce się to zmieni, ajpromis :)

sobota, 23 czerwca 2012

Dzień Taty!

Ten mężczyzna dla wielu z Nas jest najważniejszy. Jako córeczki Tatusia czujemy się najfajniej na świecie!

 Dziś o "Tatach" pamiętamy i życzenia wnet składamy!


KOCHAM CIĘ TATO!


Pamiętajcie!
Córeczkotatusiowa eM.

środa, 20 czerwca 2012

BIOTEBAL 5 - 120 dni po

Cztery miesiące temu byłam posiadaczką cienkich, poniszczonych od farbowania i innych zabiegów włosów. Wiedziałam, że wizyta u fryzjera skończy się skróceniem ich o dużo za dużo, więc postanowiłam sama zawalczyć o zdrowe, piękne i lśniące włosy.
Pocztą pantoflową doszła do mnie informacja o tabletkach BIOTEBAL 5, o których już nie raz wspominałam tutaj na blogu... Niestety dziś będzie o tym samym... Do znudzeni będę wychwalać  pod niebiosa, polecać każdej z Was, która zmaga się z podobnymi "dolegliwościami".

***
Dziś jednak przyszedł czas na podsumowanie mojej 4-miesięcznej kuracji, którą zakończyłam w niedzielę 17-06-2012 r. Zdecydowałam się na jakiś czas odstawić tabletki i sprawdzić, jak włosy będą się "zachowywać" bez biotebalu.
***
Zaczęło się TU, całkiem niewinnie... nie spodziewałam się niewiadomo czego. Ażeby jednak cała kuracja miała sens, zdecydowałam się podciąć włosy na prosto - gdzie w najdłuższym miejscu pozbyłam się 10 cm długości :( serce zabolało, ale wiedziałam, że to dla ich dobra. Końcówki wyglądały tragicznie, co z resztą widać na zdjęciach.
Od podcięcia zaczęłam notować długość włosów, mierząc od środka głowy.
Wymiary klarowały się następująco:
11.03.2012 - 38 cm;
06.04.2012 - 40 cm;
27.04.2012 - 41 cm;
06.05.2012 - 44 cm;
13.06.2012 - 45 cm.
Jak widać w ciągu 3 miesięcy włosy podrosły o 7 cm, czyli średnio 2,3 cm na m-c, gdzie normalnie rosną 1-2 cm w ciągu m-ca.
Niewtajemniczonych pozcytujących, którzy chcą zapoznać się z wcześniejszymi refleksjami na temat moich odczuć podczas zażywania tych tabletek proszę o KLIK :)
Tymczasem zapraszam na monotonne zdjęcia odzwierciedlające co się w ciągu tych 4 miesięcy zadziało na mojej czuprynie:) 

Włosy nabrały objętości - po lewej, piewsze miesiące kuracji, po prawej aktualna objętość.
Poniżej najświeższe zdjęcia i aktualny wygląd moich włosów w różnym świetle.

 Na zakończenie...ostatnie parę słów w tym temacie, bo ileż można o tym samym...
Równo, dzień w dzień, systematycznie zażywałam wielokrotnie wspomniane "cudo". Połknęłam 120 tabletek, wyrzuciłam 4 pudełka oraz 8 blistrów :) Wydałam ok. 105 zł na tę metodę uzdrawiania moich włosów, regenerację i poprawę ich kondycji - uważam, że to była najlepiej zainwestowana stówa w ciągu ostatniego półrocza na moje "włosowe" fanaberie.
Żaden szampon, żadne maski, odżywki, ampułki nie dałyby mi tyle, co biotyna, która znajduje się w składzie tego preparatu.
Wypadanie włosów zmniejszyło się o jakieś 85-90%. Włosy są gestsze, grubsze. Gdy rano budzę się potargana głowa ledwo mieści mi się w drzwi:) no dobra, przekoloryzowałam, ale mogę porównać siebie rano, do małego króla lwa:)
Uważam, że temat został przeze mnie wyczerpany i przez najbliższe 4 m-ce postaram się nie wypowiadać tu tego słowa na B.
POLECAM, POLECAM POLECAM ! ! ! :)
4 miesiące z BIOTEBAL 5
eM.

P.S. Czytałyście o konkursie? Teraz nim będę Was zamęczać:)

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Konkursiwo! Wygraj farbę Color and Soin

Tarararam, taram...:)
To pierwszy raz, mam nadzieję nie ostatni, kiedy mogę w mych skromnych progach ogłosić konkurs dla Was!
Konkurs ten będzie przeznaczony przede wszystkim dla osób, które farbują włosy.
Dlaczego? Ponieważ Zwyciężczyni może zgarnąć farbę do włosów Color&Soin w wybranym przez siebie odcieniu,a odcieni jest aż 26.
Zasady są oczywiście dziecinnie proste, przeczytajcie proszę uważnie.
Co trzeba zrobić?
1. Być publicznym obserwatorem bloga babskaprzystan.blogspot.com
2. Zostawić komentarz z odpowiedzą na pytanie konkursowe pod tym postem
3. Polubić fanpage  COLOR&SOIN na Facebook'u *klik
3a.Dla chętnych - można także polubić BABSKĄ PRZYSTAŃ na Facebook'u *klik

Pytanie konkursowe brzmi: 

Źródło

Wszystko powinno wyglądać tak:
Zgłaszam się do konkursu
Obserwuję jako: ..... 
Lubię COLOR&SOIN na Facebook'u jako: ... 
*(może być imię i pierwsze 3 litery nazwiska przykład - Ula Kop.)
<dla chętnych> Lubię BABSKĄ PRZYSTAŃ na Facebook'u jako: ...
*(może być imię i pierwsze 3 litery nazwiska przykład - Ula Kop.)
Odpowiedź na pytanie konkursowe: 

Jedna, najciekawsza odpowiedź zostanie nagrodzona farbą Color&Soin.
Konkurs trwa od 18.06.2012 r. do 2.07.2012 r.
Wyniki zostaną ogłoszone do 5 dni od zakończenia rozdania na Facebook'u lub tutaj na blogu :)

P.S. Jeśli Zwyciężczyni będzie miała ochotę, po użyciu farby może ją zrecenzować, dodać zdjęcia - wysłać na mój adres e-mail tj. przystanbabska(at)gmail.com, a Jej  materiały zostaną opublikowane na oficjalnym fanpage firmy C&S na Facebook'u.

POWODZENIA!
eM.

niedziela, 17 czerwca 2012

Jadalny afrodyzjak na niedzielę

Gdy znudził Ci się niedzielny rosół na obiad, a budżet nie pozwala Ci się opychać kawiorem, chciałam Ci polecić szybki, smaczny i wbrew pozorom niedrogi, a zarazem ekskluzywny posiłek.
Potrzebne Nam będą:
  • krewetki (moje z Biedronki - opakowanie 225g za 9,90zł)
  • łyżka masła
  • 2-3 ząbki czosnku
  • przyprawy
  • koperek
Wykonanie:
Krewetki przelałam na sicie gorącą wodą - bez rozmrażania. Na patelni rozpuściłam łyżkę masła, dodałam 2-3 ząbki czosnku wyciśniętego przez praskę. Na papierowy ręcznik wrzuciłam  krewetki, by odsączyć je z nadmiaru wody, następnie dodałam szczyptę curry.
Kolejno, wrzuciłam na rozgrzaną patelnię Nasze owoce morza. Uwaga! Należy smażyć góra 3 minuty z każdej strony, bo inaczej staną się gumowate.
Na koniec można dodać (tak jak w Naszym przypadku) garść pociętej natki pietruszki.
Danie zostało podane z bagietką czosnkową (także z Biedronki) oraz z kieliszkiem białego wina.
 POLECAM, PYCHOTKA!!
Autor: Mama

Wbrew pozorom jedzonko nieskomplikowane, a wrażenia wizualne i smakowe super ! ! !
Ja zostałam uraczona takim menu z okazji Dnia Dziecka. Nigdy nie pałałam uczuciem do takich morskich frykasów, aczkolwiek kubki smakowe cieszyły się jak głupie zajadając się krewetkami:) Szok!
Ocena: 5/5.

piątek, 15 czerwca 2012

26 ODCIENI COLOR&SOIN POD LUPĄ

Dzieńdoberek:)
Tematem dzisiejszego "wypracowania" będą WSZYSTKIE kolory farb Color&Soin. 
Ostatnio napisałam parę słów o kolorach dla blondynek, brunetki były na mnie złe, więc postanowiłam to naprawić. Wybaczycie?
Ażeby wszystkie odcienie zmieścić w jednym poście (dłuuuugim poście) powtórzę się z tymi blondami takie wirtualne déjà vu :)
Lekkie wtajemniczenie, co do skrótów zawartych na opakowaniach:
  • A - ASHES - POPIELATE
  • B - BROWN - BRĄZOWE
  • C - COPPER - MIEDZIANE
  • G - GOLD - ZŁOTE
  • M - MAHOGANY - MAHONIOWE
  • N - NATURAL - NATURALNE
  • R - ROUGE - CZERWONE
Pośród wszystkich odcieni mamy 3 kolory popielate:
Popielaty blond
Jasno popielaty blond
Popielato-piaskowy blond
 Dwa kolory brązowe:
Brąz czekolada
Brąz kakao
 Dwa odcienie miedziane:
Miedziany ciemny blond
Miedziany blond
Złoto x4:
Jasnozłocisty szatyn
Złocisty ciemny blond
Złocisty blond
Złocisty jasny blond
Mahoń w 3 wydaniach:
Mahoniowy kasztan
Mahoniowy jasny kasztan
Mahoniowy blond
Naturalne, których jest aż 9:
Hebanowa czerń
Ciemny szatyn
Szatyn naturalny
Jasny szatyn
Ciemny blond

Blond orzech laskowy
Blond pszeniczny
Blond miodowy
Blond platynowy
 Ostatnia partia to barwy czerwone, modne w tym miesiącu, sztuk 3:
Płomienny czerwony
Intensywny czerwony
Czerwono fioletowy
Patrząc na te wszystkie śliczne kolorki czasami mam ochotę porzucić swój blond na poczet czegoś nowego Wiem jednak, że potem bardzo bym żałowała, a powrót do obecnego stanu rzeczy mógłby trwać wieki, a w "łysym" na pewno byłoby mi nie do twarzy.
Przyjrzyjcie się też jaka jest różnica w kolorach, przy niektórych odcieniach, hmm...
Należy wziąć jednak pod uwagę to, iż rzeczywisty kolor jaki może Nam wyjść na włosach uzależniony jest od wielu czynników, m.in. od tego co było wcześniej na Naszych czuprynach. Należy także pamiętać, by nie nakładać farby po hennie, czy farbach z domieszką henny oraz bezpośrednio po zastosowaniu rozjaśniacza. 
Jeśli chodzi o dostępność tych farb, to tak jak już nie raz wspominałam można znaleźć je tylko w aptekach. Z uzyskanych informacji wiem, że oferta wciąż jest poszerzana. Na bieżąco aktualizują także listę aptek O TUTAJ.
A Wy znalazłyście swój odcień? Co sądzicie na temat aptecznych farb?

 Acha, gwoli ścisłości, sama nie jestem taka mądralińska, to też ponownie, z tego miejsca chciałam serdecznie podziękować raz jeszcze Pani Monice, za udostępnienie wszelakich materiałów i ważnych informacji, które mogłam przekazać Wam:)

Mam nadzieję, że mój post był choć odrobinę pomocny dla osób z dylematem, "który odcień będzie lepszy"?
Powiem Wam w tajemnicy, że już w poniedziałek dla moich Obserwujących Babeczek będę mieć niespodziankę, ale na razie ci-cho-sza :D tymczasem...
Miłego weekendu.
eM.