piątek, 21 lutego 2014

Włosy w kolorze porcelany - Koloryzacja L'Oreal Paris Prodigy 5 bardzo bardzo jasny opalizujący blond 10.21

Podczas styczniowej wizyty w Hebe zaopatrzyłam się w kolejną farbę do włosów, a wszystko przez fajne efekty, które zobaczyłam na blogu Barbary.
Mowa o nowości od L'Oreal Paris - farba Prodigy 5 bardzo, bardzo jasny, opalizujący blond 10.21, stworzona na bazie mikroolejku, bez amoniaku. Jej kosz to ok. 27 zł.

W opakowaniu, poza kremem utleniającym i koloryzującym, rękawiczkami i instrukcją znalazła się bardzo duża, dobra odżywka regenerująca, ale to standard w przypadku farb tej firmy :)
Mikstura miała kremową konsystencję, (coś na wzór odżywki do włosów) przyjemnie pachniała i łatwo się rozprowadzała. Skóra głowy nie została podrażniona (a niestety mam do tego skłonności).
Mój miesięczny odrost, lekko zrudziały za sprawą poprzedniej koloryzacji, również lorealowskiej <klik>.
Efekty, jak widać nie są najgorsze, ale bywały lepsze.To, co wiem na pewno, to to, że wszystkie farby w/w marki nie "ujarzmią" mojego odrostu i nie są w stanie go jednolicie pokryć. Znów odrost popada w nielubianą żółć,a tego właśnie nie chciałam.
Farbę trzymałam 30 min na odrostach + 5min malaksowania. Wydaję mi się, że włosy obecnie są lekko przesuszone, ale wątpię by przyczyniła się do tego farba. W ocenie ogólnej produkt dostaje ode mnie 4-/5. To fajny produkt, miło, że bezamoniakowe farby coraz częściej pojawiają się na sklepowych półkach, jednak czy znajdę w końcu tę jedyną?

Próbowałyście już tej nowości? 
Czy planujecie na wiosnę jakąś nową fryzurę?
Część mnie ma wielką chęć na zmiany, druga część brnie w blond - jak żyć?

Udanego weekendu.
Uściski!
PODPIS

środa, 19 lutego 2014

Dermogal A+E = lek na całe zło? Kapsułki dla skóry wrażliwej z problemami...

Witajcie,
dziś postanowiłam przedstawić Wam kosmetyk wielozadaniowy, z którym przyjaźnię się od kilku dobrych miesięcy. Mowa o  produkcie DERMOGAL A+E - jak ładnie opisał go producent, to "kosmetyk zamknięty w kapsułce".

Rybki te, to krótkoskładnikowy preparat do problematycznych buź. Jego głównym zadaniem jest nawilżanie twarzy, łagodzenie podrażnień, zmniejszenie zaczerwienień (do których mam niestety skłonności).
Kapsułki uzyskały bardzo wysokie noty na stronie wizaz.pl, co jeszcze bardziej przekonało mnie do zakupu. Koszt 48 "rybek" waha się w granicach ok. 9-12 zł. Dostępność jest jak na razie słaba, ja zaopatruję się głównie w aptekach internetowych.

Odkąd pielęgnacja mojej cery diametralnie uległa zmianie, składy kosmetyków stały się dla mnie bardzo istotne - im krócej, naturalniej, tym lepiej!
 Skład kapsułek:
  • Oenothera Biennis (Evening Primrose) Oil - Olej z nasion wiesiołka;
  • Gelatin - Żelatyna;
  • Glycerin - Gliceryna;
  • Tocopheryl acetate - Octan tokoferylu - antyoksydant (opóźniający procesy starzenia) - wit. E pozyskiwana syntetycznie;
  • Retinyl Palmitate (Palmitynian Retinylu) -  forma witaminy A, którą nie podrażnia - ma działanie naprawcze, przeciwstarzeniowe, odpowiada za wytwarzanie kolagenu.
Kosmetyku używałam podczas kryzysowego okresu "wysypu". Wcierając olejek w skórę, dokładnie masowałam grudki, dzięki czemu proces "wygładzania" był szybszy.
Zdarzyło mi się też parę razy użyć rybki pod makijaż (skoro producent uważa, że to doskonały środek) i pomimo skóry mieszanej, w kierunku tłustej, makijaż trzymał się świetnie, nie rolował się, nie ścierał, a twarz nie błyszczała się nad wyraz szybko.

Zapach produktu jest dość specyficzny, coś jakby orzechowego, coś, dziwnego - na pewno kwiatkami nie pachnie, ale woń nie utrzymuje się na skórze, to też nie jest przeszkodą.


Poza nakładaniem produktu na twarz, można go wcierać w końcówki włosów, wmasowywać w skórki wokół paznokci, czy też nawilżać nimi dłonie. Przyjazna cena oraz działanie tych kapsułek spowodowały, iż produkt ten na stałe zameldował się w mojej kosmetyczce.
W mojej ocenie zasługuje na 4.5/5.

Znacie Dermogal? Jakie są Wasze doświadczenia z kosmetykami w kapsułkach?
xoxo
PODPIS

niedziela, 16 lutego 2014

Madziella gotuje - pora na łososia?

Jaka pora jest dobra na łososia? Od kilku lat wychodzę z założenia, że każda. Niegdyś, stroniłam od ryb, dziś (na szczęście) nie wyobrażam sobie bez nich menu.
Do ulubionych gatunków należy właśnie tytułowy łosoś. Grillowany, pieczony, wędzony, na zimno, na ciepło, w postaci roladek - pycha...
W bieżącej notce pokażę Wam prościutki przepis na łososia w porach (i tu zaczyna działać moja wybujała wyobraźnia:)
Lista zakupów:
- łosoś
- por
- tłuszcz
- kolorowe warzywa
- ulubione przyprawy
- cytryna lub pomarańcza
--------------------------------------------------------------------------------
Czas przygotowania: 30-50 min.
 Poziom trudności - łatwe.
--------------------------------------------------------------------------------
Na łososia wycisnąć sok z połowy cytryny, a jeszcze lepiej z pomarańczy. Niech się maceruje ok. pół godziny, można go obsypać czosnkiem, solą pieprzem, ziołami - wg upodobań.
W tym czasie pokroić pora w krążki i udusić w rondelku na łyżeczce masła klarowanego (można dodać kilka pokrojonych pieczarek, albo kawałek papryki). 
Łososia wrzucić na patelnię teflonową i obsmażyć po 3 minuty z dwóch stron. 
Odgarnąć pora w rondelku, położyć łososia i ponownie przykryć porem. Zmniejszyć gaz do minimum, dodać np. pomidorki koktajlowe, posypać ulubionymi przyprawami, przykryć pokrywką i "dusić" ok. 10 - 15 minut. 
Podawać z ulubionymi dodatkami (makaron, bagietka...) lub bez.
Smacznego!

 A Wy lubicie łososia? W jaki sposób go przyrządzacie?
PODPIS

poniedziałek, 3 lutego 2014

Ulubione w styczniu + odrobina paplaniny...

Dzień dobry, cześć i czołem... no chwilę mnie nie było, przyznaję bez bicia, trochę pochłonęło mnie życie, trochę zrobiłam sobie blogowe ferie. Nie będę ukrywać, przerwa była mi potrzebna, bo pisanie tutaj tylko po to, by pisać "zapchajdziurskich" postów mija się w moim przypadku z celem.
Chwila odetchnienia utwierdziła mnie w przekonaniu, że smutno mi bez bloga i wszystkich współtowarzyszących temu reakcji/interakcji.
To tak gwoli wyjaśnienia.
 ***
Bieżący post nie będzie jednak wytłumaczeniem się, bo tylko winny się tłumaczy... Dziś chciałabym zapoczątkować u siebie serię comiesięcznych notek, o tym co przez cały miesiąc najczęściej było w użyciu, czy to kosmetycznie, czy "życiowo", tzw. ulubieńcy.
Styczeń zapewne wszędzie nie rozpieszczał pogodowo. Na przekór mrozom, upajałam się pyszną rozgrzewającą herbatką z Biedronki (cytryna, imbir i miód). Zimową chandrę poprawiała też literatura piękna - "Dom na plaży" Sarah Jio - to druga książka tej autorki, (Jeżynowa zima-poprzednia) przy której czytaniu zużyłam tuziny chusteczek.
U-lubiłam sobie też torbę z przeceny z Tesco - rozmiarowo spełnia moje wymogi, jest czarna=uniwersalna, pomieści ze 20 kg :) nic więcej do szczęścia mi nie potrzeba :)
W kwestii kosmetycznej - styczeń należał do nowości - kosmetyków, które jeszcze nie królowały na moim blogu. Nie ukrywam, inne kosmetyki używane przeze mnie w ubiegłym miesiącu to moje perełki/KWC - nie chcę Was więc zanudzać entą fotką ulubionego podkładu, czy paletką do konturowania.

Kosmetyczni ulubieńcy stycznia to:
  • Zmywacz do paznokci Sally Hansen z witaminą E i prowitaminą B5. Produkt zmywa każdy lakier, nie wysusza skórek, pozostawia przepiękny zapach.Pojemność 236 ml, cena ok. 10-12 zł (online).
  • Odżywka/serum do paznokci 9w1 Eveline - chciałam sprawdzić różnicę między tą, a 8w1 - poza cyferką i złotą nakrętką różnicy nie widzę (przyznaję, nie wczytywałam się w skład). Odżywka w dalszym ciągu ma mleczny kolor i tak samo utwardza moje paznokcie i wpływa na ich porost. Cena ok. 10 zł (w promocji) za 12 ml.
  •  Lakier do paznokci Astor DE LUXE z włóknami lycra nr 360 purple addiction - pierwszy lakier z tej serii - i już nie jedyny. Świetna, dobrze kryjąca emalia - szeroki pędzelek ułatwiający aplikację, produkt trwały - tego oczekuję. Lakier zakupiłam w jednej z drogerii internetowych.
  • Podkład Rimmel Stay Matte - zakupiony stosunkowo niedawno. Jest ciężki i gęsty, ale ma za to świetne krycie i niewielką cenę (w promocji ok. 15 zł). Na razie go lubię, ale co będzie dalej - nie wiadomo.
  •  Maskara Maybelline Colossal Volum Express - moja pierwsza z Maybelline. Mimo syntetycznej szczoteczki (dziwnie wygiętej) spisuje się naprawdę nieźle, tak samo wygląda - może powinnam przekonać się do niesilikonowych, prostych szczoteczek ;) ?
  • Arganowy olejek naprawczy Balea do włosów suchych i zniszczonych. Ja stosuję go na końcówki, jest niezwykle wydajny, pachnie cudnie, ma niezły skład, ma pompkę :) i... nie jest dostępny w Polsce, co wpływa na jego niekorzyść.

Jestem ciekawa co sądzicie na temat tego typu postów?
Jeśli byłybyście zainteresowane rzetelniejszą recenzją, któregoś z produktów - dajcie znać. Jeśli nie to i tak pewnie coś o nich jeszcze napiszę, bo kilka z nich ma szanse na miano kosmetyku wszech czasów.
Domyślacie się które?

Co u Was słychać? Dawno się nie... "czytałyśmy" ;)

Ściskam mocno i do następnego!
PODPIS