poniedziałek, 29 października 2012

bubel nr 2 - Eveline wysuszacz 3w1...

Rozkręciłam się w pisaniu niepochlebnych artykulików, to też dziś mój bubel nr 2.
Moja zmora - zadanie awykonalne - istne miszyn impasiból... pomaluj paznokcie i usiedź na tyłku dopóty, dopóki lakier nie wyschnie w 100%...
No po prostu czasem nie da się, nie umiem, nie potrafię, a to mnie coś zaswędzi, uderzę się przez przypadek, a to muszę odebrać telefon i włosy przykleją się do pazurów - czy tylko ja jestem taką sierotką, czy Wy też tak czasem macie? (nie wiem, czy chcę znać prawdę:P)
Wyjeżdżając na urlop trafiłam na promocję w Hebe - wysuszacza do paznokci Eveline - dzisiejszego "bohatera"...

Lakiery, których używam są różne, od 2 do kilkunastu złotych, jednak to chyba nie powinno mieć żadnego znaczenia...
Zdaniem producenta produkt jest wielozadaniowy - nie dość, że w 60 sekund nasze pazurki będą suche, to jeszcze zostaną utwardzone i nabłyszczone - dałam się nabrać(:
"Kompleksowe rozwiązanie, 3 w 1, które zapewnia szybki i trwały manicure.
Wysusza lakier w ciągu 60 sekund, utwardza i nadaje połysk. Tworzy na powierzchni ochronną powłokę, która zabezpiecza przed odpryskiwaniem i przedłuża trwałość lakieru aż do 7 dni. Zawiera filtry, które chronią lakier przed blaknięciem i matowieniem.
Sposób użycia: pomaluj paznokcie ulubionym lakierem, odczekaj 2 minuty i nałóż jedną warstwę preparatu. Po 60 sekundach manicure będzie suchy, a jego trwałość maksymalnie przedłużona.

Skład: Ethyl Acetate, Hexamethyldisiloxane, Butyl Acetate, Nirtocellulose, Sucrose Benzoate, Isopropyl Alcohol, Acrylates Copolymer. (24.08.2012)

Cena: ok. 10zł / 12ml
".

Moja opinia:
To, że moje paznokcie nie były ani jakoś nad wyraz nabłyszczone, to pikuś. To, że używając wysuszacza i tak musiałam normalnie czekać na wysuszenie, a nie obiecywane 60 sekund, to też jeszcze nic, ale to jaki wzorek zafundował mi ten bubel - rozwścieczyło mnie już definitywnie...

Cała moja misterna robota poszła na marne... nie dość, że tracę extra pogodę za oknem, na pomalowanie pazurów, inwestuje specjalnie w produkt, który ma ułatwić mi mój problem, to jeszcze w zamian dostaję efekt bąbelków, chropowatości, który wygląda gorzej, niż jakbym nic nie nakładała:/

Nie polecam, nie podoba mi się, jestem rozczarowana, zawiedziona BUBEL przez wielkie BE.

Z serii pytań do Was - znacie jakiś produkt, który wyratuje mnie z opresji i przyspieszy czas wysychania lakieru? Spray z avonu mi się nie podoba, kropelki z oriflame także. Preferowałabym produkt z pędzelkiem, no albo kolejny spray, niekoniecznie o oleistej konsystencji. Czy znajdę coś takiego w stacjonarnych sklepach? Heeeelp.

eM.

sobota, 27 października 2012

Czy pasta Biała Perła działa?

Białe zęby to marzenia prawie każdego. Piękny, zdrowy uśmiech to Nasza wizytówka.
Wiadomo jednak, że nie wszyscy mają "genetycznie" białe ząbki i czasami musimy sobie dopomagać "wybielaczami". 
W swoim ponadćwierćwiecznym życiu używałam do tego pasków wybielających Blend a Med - 7 dni - dwie sesje, w dużym odstępie czasowym. Lubię także i średnio co drugi miesiąc inwestuję w specjalistyczne pasty do zębów.
Pod koniec września na promocji w Super Pharm do koszyka wpadła Biała Perła.

Od producenta:
"Biała Perła PASTA DO ZĘBÓW wybiela zęby poprzez specjalnie opracowany skład zawierający enzym. Dzięki temu łagodnie usuwa przebarwienia na zębach i w szkliwie, powstałe od kawy, herbaty, dymu papierosowego i innych produktów. Pasta pozwala na przywrócenie i zachowanie naturalnej bieli zębów oraz wspomaga remineralizację szkliwa. Działa bakteriostatycznie i ogranicza nadwrażliwość zębów i dziąseł. W odróżnieniu od większości past uniwersalnych skuteczniej chroni biel zębów, a w odróżnieniu od większości past wybielających działa delikatniejszą enzymatyczną metodą wybielania.
  • Przywrócenie i zachowanie naturalnie białych zębów dzięki wybielaniu enzymatycznemu.
  • Wzmocnienie szkliwa zębów, działanie antybakteryjne, obniżenie nadwrażliwości zębów
  • Do codziennego użytku".
Jest to stomatologiczna pasta do zębów,
Pasta jest lejąca, wodnista, półprzeźroczysta, bez drobinek. Nie pachnie miętowo.



Efekty po miesiącu stosowania pasty:

Moje zdanie: 
Pasta słabo się pieni, smakuje płyn do fluoryzacji, którym męczyła mnie higienistka w przedszkolu. Po umyciu ząbków nie ma takiego fajnego efektu mentolu, świeżego oddechu.
Przypatrując się zdjęciom przed i po wg mnie widać różnicę, więc uważam tę pastę za produkt godny uwagi, bo przy minimalnym wkładzie i niewysokiej cenie (na promocji 9,90 zł) możemy się lekko wybielić ok. 1/1,5 tonu.
Dodam jeszcze, że nie palę papierosów, nie piję kawy (żadnej, nawet ze Starbunia:), więc żółtawy odcień mogę przede wszystkim zawdzięczać czarnej herbacie, czy koli lajt:p
Produktu używałam 2x dziennie, 75 ml wystarczyło na miesiąc z kawałkiem;)
Czujecie się skuszone? W kolejce do testów czeka "kolgejt max łan" z promocji z biedronki, boję się jednak, że moje uzębienie będzie tak wybielone, że aż przeźroczyste:D
Ocena ogólna: 4+/5.

Czy miałyście styczność z tym produktem? Czy u Was się sprawdził?
eM.

P.s. Jak wygląda Wasz widok zza okna? Tak jak mój? :)
P.s. 2. Byłyście już na Babskim F A C E B O O K U ? (;

czwartek, 25 października 2012

NeoNOWE usta.

Być może nie jestem stała w uczuciach, ale na szczęście tylko takich, którymi darzę moje kosmetyki:) Dziś o zauroczeniu szminkowym...
Pomadki, to jedyny rodzaj kolorówki w moim posiadaniu, który mogę policzyć na palcach jednej ręki ( no góra dwóch). 
Gdy zobaczyłam ten żarówiasty kolor serce zabiło mocniej...Mowa o pomadce z Flormar L05.



Pomadka pochodzi z serii długotrwałych, co rzeczywiście się zgadza. Może nie wytrzymuje 12h na ustach, jednak schodzi równomiernie.
Ma kremową konsystencję, ładnie kryje, nie podkreśla suchych skórek, nie klei się.

Zdaniem producenta: "zmiękcza usta, posiada wartości odżywcze i zapewnia lśniący efekt. Olej z pestek moreli, masło shea, masło kokosowe i masło mango chronią usta przed utratą wilgotności i nadają elastyczności".
Może trochę poniosło kogoś podczas pisania charakterystyki produktu, jednak jak na pomadkę w tej cenie jest w porządku.

Koszt. ok 20 zł


Nie da się ukryć, że kolor wyróżnia z tłumu, jednak ile można być nudnym, szarym, burym i ponurym, niczym pogoda za oknem? 
Wg mnie produkt zasługuje na 5/5 w ocenie ogólnej.



A Wy lubicie wyróżniać się z tłumu, czy wolicie stonowane kolory?
 
Dobrej nocy, albo dzień dobry:)
NeoNOWA eM.

Nowa dostawa w osobistym PCHLIM TARGU

Nie da się pewnie ukryć, że jakiś czas temu skonstruowałam nowe zakładki ;) Dziś zapraszam zainteresowane Panie do kliknięcia w okrągły guziczek (może być ten poniżej, bądź ten w menu po prawej stronie bloga), by sprawdzić nową dostawę kosmetyków i innych, które szukają nowego domku:)

Do napisania potem:)
xoxo
eM.

poniedziałek, 22 października 2012

Bubel no 1 - pędzel do pudru w7

Posty tego typu są raczej w moim wykonaniu rzadkością. Nie lubię skreślać produktów, bo akurat mnie nie podpasowały... Gorszy dzień, sugerowanie się opiniami innych - może przyczynić się do mylnych diagnoz. 
Staram się przetestować produkt wzdłuż i wszerz, na wiele sposobów, by wydać werdykt.
Żeby nie zamulać długaśnym postem dziś wrzód nr 1.

Na pierwszym miejscu moich BUBLI 2012 uplasował się pędzel do pudru i różu marki W7.

Mówi się, że darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby, jednak prawda bywa okrutna. Wspominałam Wam kiedyś o wygranej w konkursie na hasło reklamowe dla polskiego dystrybutora marki m.in. W7 - pędzel był właśnie jednym z prezentów.


Lubię pędzle wszelkiej maści, małe, duże, skośne, krzywe... ucieszyłam się więc z tego upominku.
Pędzel ma drewniany trzonek, przypominający wyglądem produkty EcoTools oraz serię rossmanowską Elite bodajże... 
Skuwka koloru czarnego ma za zadanie utrzymywać w ryzach dwukolorowe włosie (najprawdopodobniej syntetyczne, ale nie jestem pewna na 100%).

I tu właśnie pojawiają się schody - włosie rozprzestrzenia się wszędzie - twarz, zlew, cała łazienka w czarnych kłakach - czekam aż wyłysieje...  Jestem nim strasznie rozczarowana.
Znalazłam w jednym sklepów internetowych cenę ok. 24 zł za "profesjonalny, wysokiej jakości, LUKSUSOWY pędzel do pudru i różu" - dawno się tak nie uśmiałam :D żartownisie...

Jeśli stać Was na kupowanie pędzla raz na dwa tygodnie, bo poprzednik się sypie, to polecam.
Jednak jeśli szukacie dobrego narzędzia do codziennych makijaży, produktu, który dotyka Waszych buzi, radzę zainwestować w produkty marek, które zajmują się przede wszystkim produkcją pędzli, a nie wszystkim po trochu, odwalając taką fuszerkę. 

Kolejny bubel w przyszłym tygodniu, chętnie jednak poczytam o Waszych niewypałach. 
Co wg Was zasługuje na miano bubla 2012?

eM.

sobota, 20 października 2012

Targi Urody w Łodzi - oczami Babskiej Przystani...

Wróciłam niedawno z targów Urody i Estetyki organizowanych w ten weekend w Łodzi. Impreza taka odbywa się cyklicznie od 4 lat - dla mnie jednak był to pierwszy raz;)


Szczerze powiedziawszy spodziewałam się raju, bałam się o mój portfel, jednak niewiele firm aż nadto przykuło moją uwagę. Być może dla profesjonalistów więcej marek było rozpoznawalnych, mnie jednak rzuciło się w oczy tylko parę. M.in.: Farmona, Bielenda, Ziaja, Macadamia Natural Oil, Jadwiga, Kryolan, Maestro, Bikor, Ikos, Paese, Orly, RevitaLash, Clarena, stoiska z kosmetykami naturalnymi, organicznymi, no i marki, ze sprzętem oraz te, których nie znam, przez co nazw nie spamiętałam.


Wiele nasłuchałam się o atrakcyjnych cenach, jakie można spotkać na takich targach - to właśnie przemawiało za moją wizytą  w tym miejscu. Co mnie urzekło?

Zakupów dokonywałam bardzo roztropnie. Skusiłam się tylko na osławioną papkę Jadwigi do buzi problematycznej (110 ml - 33 zł) oraz na parę pędzli Maestro, w naprawdę dobrych cenach. Rozczarowała mnie firma Kryolan, której ceny produktów nie różniły się od cen w sklepach stacjonarnych i internetowych.
W oko rzuciła mi się także ziołowa farba do włosów HERBATINT, jednak 39,90 za coś, czego nie znam, to trochę za dużo:/


Ogólnie, myślałam, że takie przedsięwzięcie ma przede wszystkim ma na celu pozyskanie nowych klientów, odbiorców, promowanie się. Mój rowerowy koszyk wypełniony został ulotkami, jednak nijak mnie to zachęciło. 
Która z Nas nie lubi próbek? Może jakieś kody rabatowe do zakupów w sieci - nic, a nic. Nie to, że poszłam tam po próbki, ale na pewno inaczej podchodziłoby się do stoisk, które chcą się pochwalić swoimi produktami.


Następne tagi 19-20 październik 2013, będziecie? Lubicie tego typu eventy?
P.S. Za wejście normalne, jednodniowe, bez ulg zapłaciłam 12 zł.

Niedzieli bez kaca Wam życzę:)
eM.

czwartek, 18 października 2012

Paznokciowy frencz inaczej?


W niedzielę zafundowałam dłoniom SPA. Peelingi, maseczki, skracanie pazurków, a także kolor - klasyczna czerwień. Użyłam do tego staaaarego lakieru Vibo i ku mojemu zdziwieniu dopiero czwartego dnia paznokcie wymagały poprawek.
Na szybko, wzięłam do odświeżenia paznokciowego looku używanej wcześniej czerwieni, mat z Flormaru oraz czarny "mat"z Golden Rose.
Zamalowałam zdartą czerwień. Żeby nierówności na płytce stały się niewidoczne pokryłam je matem flormarowskim.

 Kolejno, czarnym lakierem zrobiłam "frencza".
 Sprawcy zamieszania:
 Niby banalne, a oko może nacieszyć. :) Czy to nie piękno tkwi w prostocie?

Miłego dnia.
eM.

wtorek, 16 października 2012

Włosy w kolorze bardzo bardzo jasnego blondu opalizującego

Dawno nie było o farbowaniu, więc nadrabiam zaległości.
W w nieletnich miesiącach moje odrosty tak mocno mnie nie rażą, jednak od tygodni zacierałam łapki by wypróbować jakiś czas temu farbę:

Z2 10.21 Stockholm Bardzo Bardzo Jasny Blond Opalizujący


Kupiłam ją za niecałe 27 zł - cena regularna jest jeszcze wyższa. Trochę sporo jak na farbę z drogerii, choć może to złudne wrażenie i przyzwyczajenie do taniości Delii i Joanny.
Używałam tego produktu jeszcze za czasów nieblogowania, w starej szacie graficznej. Nie prowadziłam wtedy fotorelacji, więc chciałam przypomnieć sobie efekty:)
Zestaw zawiera:


To, co jest dużą zaletą i cieszy oko, to samo w sobie efektowne pudełko. Podobają mi się te czarne, a'la profesjonalne rękawice, takie inne.. Ponadto wygodny, łatwy w użyciu aplikator - nie muszę babrać się z brudzeniem miseczki, paćkaniem, cała mikstura mieści się w butli. Warto dodać, że przyda się i ułatwi sprawę pędzelek fryzjerski.


Kolejny atut, (i stąd chyba cena całego zestawu) to można śmiało rzec olbrzymia, 54ml odżywka wydobywająca kolor, o cudnym, świeżym zapachu, na przewidywane przez producenta 6 aplikacji.
Ciekawa jestem, czy pośród produktów L'Oreal'a można znaleźć podobnie działającą/pachnącą odżywkę/maskę dostępną jako samodzielny produkt, wiecie coś?

*Odżywka Upiększająca Kolor do wielokrotnego stosowania wzbogacona filtrem UV i witaminą E* odnawia i chroni blask Twojego koloru już od 1. dnia po koloryzacji, nadając włosom miękkość i jedwabistość.* - nie można jej kupić samodzielnie - info ze strony producenta:(
Źródło

Przejdźmy do meritum...
Odrost ma ok. miesiąc, może półtora.
Farbę trzymałam na odrostach zalecane 20 min. + 10 min. na całej długości - acha, wcześniej olejowałam sobie końcówki, to też chyba udało im się tym razem mocno nie ucierpieć:)
Co do efektów - hmm.. tu zaczynam to co wychodzi mi najlepiej - narzekanie...
Odrost został pokryty, niestety jego odcień znacznie różni się od pozostałej długości włosów - wpada w kanarkową żółć - choć przy grzywce zaczesywanej na bok tak mocno się to nie rzuca w oczy. No, ale jednak wydając na farbę kilkanaście złotych więcej chciałabym efektu jednolitego, rozumiecie, co mam na myśli?
Jak na razie nic nie przebije efektów Garniera Color Sensation 111, Delii 9.1 oraz Szlachetnej Perły - Joanny. To moja odrostowa złota trójka i chyba zaprzestaję na razie testów, na poczet produktów, których efekty zadowalają mnie niemal 100%. No chyba, że... któraś z blogowych koleżanek blondynek skusi mnie na coś superhiperextra nowego:D
Ocena ogólna: 
3+/5
*miała być trója, jednak ta super odżywka doprowadziła do zawyżenia oceny:)

Miałyście styczność z tymi farbami L'Oreala? Jak Wasze wrażenia? Co sądzicie o tej odżywce?

Całuję.
eM.

sobota, 13 października 2012

Veet - ciepły wosk w żelu - nietypowa recenzja

Hej, dzisiejszy post będzie recenzyjny, ale nie taki nudny i zwyczajny, tylko z perspektywy dwóch frików kosmetycznych, uwielbiających nowości.
Jakiś czas temu wzięłam udział w rozdaniu organizowanym przez stronę http://polskieblogikosmetyczne.pl oraz firmę Veet. Ku wielkiemu zaskoczeniu zostałam wylosowana do testów wosków w żelu na ciepło tej firmy.
Otrzymałam w przesyłce dwa woski oraz instrukcję obsługi wraz z płytą.

Jeśli chodzi o moją skromną osobę to jestem tradycjonalistką w kwestii depilacji. Raz w życiu poddałam się zabiegom z woskiem i trauma pozostała do dziś. Wrażliwiec ze mnie, no cóż... W związku z tym, do testów zaprosiłam zaprawioną w boju kumpelę.
"Ciepłe woski w żelu Veet to innowacyjne, przyjemne i łatwe w użyciu woski o działaniu tak skutecznym jak zabiegi w salonie kosmetycznym.
Woski w Żelu Veet mają piękny zapach, a ich przyjemna żelowa konsystencja jest delikatna dla skóry i łatwa do spłukania. Wystarczy podgrzać wosk w kuchence mikrofalowej lub ciepłej wodzie, nałożyć na skórę cienką warstwę i ją zerwać".
Zdaniem producenta - z produktem Veet można cieszyć się gładką skórą nawet do 28 dni...

Zawartość opakowania
  • 250 ml wosku
  • 12 pasków wielokrotnego użycia
  • 1 szpatułkę ze wskaźnikiem temperatury
  • 1 ulotkę z instrukcją użycia
Koszt
  • 39,90 (Rossmann)
Jak używać
- produkt należy podgrzewać w ciepłej wodzie, bądź w mikrofali, uprzednio pozbywając się z opakowania "sreberka";
- czarna kropka na szpatułce informuje Nas, czy wosk ma odpowiednią temperaturę;
- przy pomocy szpatułki, nabieramy niewielką ilość wosku i nakładamy cieniutką, prawie niewidoczną warstwę na skórę;
- produkt aplikujemy na skórę zgodnie z kierunkiem wzrostu włosów (na nogach od kolana w kierunku kostki).
---
Dzięki uprzejmości w/w portalu miałam możliwość zapoznać się z woskiem do skóry normalnej
o zapachu kwiatów lotosu oraz...
Skład: Hydrolyzed Corn Starch, Glucose, Glycerin, Phenoxyethanol, Parfum, Almond Oil Glycereth-8 Esters, Sodium Benzotriazolyl Butylphenol Sulfonate, Aqua
 ... produktem do skóry wrażliwej z olejkiem migdałowym.

Skład: Hydrolyzed Corn Starch, Glucose, Glycerin, Phenoxyethanol, Almond Oil Glycereth-8 Esters, Sodium Benzotriazolyl Butylphenol Sulfonate, Parfum, Aqua, CI 42090
W drogeriach spotkać można także wariant "zielony" dla skóry – suchej wzbogaconej aloesem.
Pokrótce przedstawię Wam Nasze spostrzeżenia, plusy i minusy takiego drogeryjnego zestawu do depilacji - zdaniem laika (wersja różowa) oraz specjalisty (wersja niebieska).


Zdaniem Oli (doświadczonej):
Po pierwsze na pewno dużo łatwiej się nim posługiwać, niż takim zestawie z allegro. Aplikacja jest prosta. Nakładanie wosku szpatułką nie jest problematyczne. Podczas depilacji odczuwałam zdecydowanie mniejszy ból, niż po moim wcześniejszym zestawie. Nic mnie nie uczuliło, nie miałam żadnej wysypki, alergii, pokrzywki itp., a moja skóra podatna jest na tego typu podrażnienia. Dużym atutem jest bezproblemowe podgrzanie wosku. Zaledwie parędziesiąt sekund w mikrofali wystarcza, by produkt był gotowy do działania, a przy moim podgrzewaczu było to ok. 30 min. przy czym musiałam go często podgrzewać, by dobrze się go nakładało.
Odnoszę także wrażenie, iż Veet ma inną  konsystencję, niż woski, z którymi miałam wcześniej do czynienia. Jest bardziej 'kisielowaty', dzięki czemu się lepiej i 'cieniej' nakłada. Pierwsze włoski po depilacji zaczęły się pojawiać po ok. 3 tygodniach.
Zdaniem Magdaleny (laik):
Produkt ma ładne, poręczne opakowanie, które może zdobić łazienkę. Veet'a można kupić w każdej drogerii, nie trzeba korzystać z profesjonalnych sklepów dla kosmetyczek. Produkt ma przyjemny, kwiatowy zapach. Depilacja żelowym woskiem nie wymaga zbyt wiele doświadczenia - jako amatorka, udało mi się bezproblemowo i samodzielnie włożyć wosk do mikrofali:), a potem zaaplikować go szpatułką na wybraną część ciała, nałożyć pasek, a potem go "zedrzeć".

Zużycie przy depilacji rąk


M:
-proces zajmujący, więcej bałaganu, niż przy tradycyjnym goleniu;
-odczuwalny ból (dla nieprzyzwyczajonych);
-wysoka cena w porównaniu do golarki.

O: 
- mała ilość pasków do depilacji - musiałam dołożyć sporo swoich "zestawowych".


Reasumując,jak widać, dla osoby zaprawionej w boju, lubującej się w domowych depilacjach woskowych produkt jest zadowalający. Jest sporą konkurencją dla tradycyjnych zestawów do woskowania dostępnych w sieci. Oszczędza czas, a aplikacja, to czysta przyjemność.
Według mnie, czyli amatora produkt ten nie zrobił takiego wrażenia, ażebym przerzuciła się ze zwykłej maszynki na depilację woskiem. Fajnie jednak było spróbować czegoś nowego.
Ocena ogólna: 4/5 


A Wy dziewczęta, jaką metodę depilacji preferujecie?
Udanego weekendu.
eM.

czwartek, 11 października 2012

Babska paplanina + Różności nabyte pod wpływem YOU TUBE

Dziś przychodzę do Was z epopeją, osobistymi wywodami, dywagacjami nt. urodowych filmików, zamieszanych na jednym z portali oraz zakupami, jakie poczyniłam poprzez Jutubowe Beauty Guru :) Ostrzegam, będzie długo...

***

Od około dwóch lat śledzę na YouTube.com kanały dziewcząt, opowiadające w większości o urodzie, modzie, trendach, fryzurach, trochę kulinarnie, plotkowo, recenzyjnie, etc...
Moda na tego typu filmiki została (jak chyba wszystko) zapoczątkowana w USA, stamtąd zaś pomysł podchwyciły osoby na całym świecie.Wiek nagrywających sięga 12-50? lat. Sama jednak wśród kanałów, które subskrybuję/obserwuję mam 20-30 latki. 
Jak znalazłam się w tej  "dziwnej części jutuba"? Szukałam rad dotyczących wyboru odpowiedniej prostownicy, potem doboru fryzur, jakie można dzięki niej wykonać i tak się zaczęło...
Wsiąknęłam na maxa. Nie chcę nawet myśleć ile godzin poświęciłam na przeglądanie filmików. Jestem raczej typem biernego widza, rzadko kiedy udzielam się jako komentująca, sama też nie nagrywam, bo nie widzę się w tej roli.
Swego czasu urodowe filmiki były dla mnie bardzo inspirujące. Dowiedziałam się o wielu nowościach kosmetycznych, trikach urodowych, a nawet o życiu równolatek za granicą, różnicach kulturowych itp.
Temat kosmetyków poruszę w dalszej części postu, jednak teraz skupię się na bieżących jutubowych miniprodukcjach.
W obecnej chwili rynek kosmetyczny i nie tylko, pojął, że blogi i vlogi to świetna reklama swych marek, produktów, usług. Filmiki, bo na nich się dziś skupiam, zaczęły maksymalnie zalatywać komercją. 
W moim osobistym odczuciu to nie ten sam YT, na jaki trafiłam paręnaście miesięcy temu.
Obecnie ciężko zawierzyć mi dziewczynom recenzującym dany produkt, bo nie mam pewności, czy mówi szczerze, czy "wykonuje zleconą jej pracę". Filmiki zaczynając wyglądać tak samo, brak w nich świeżości, ciekawych pomysłów i przede wszystkim autentyczności. Czuję się jutubowo wypalona. Nie chciałabym podawać tu konkretnych przykładów, ani wymądrzać się jako znawca, jednak wiem, że część z blogerek także podpatruje YT od tej babskiej strony (ba, niektóre z Was są Vlogerkami) - to też ciekawi mnie Wasza opinia na ten temat? Czy ja doszukuję się dziury w całym? Czepiam się bez powodu? Kto jest Waszą ulubioną Jutubowiczką? Nie wiem, czy mój blog to dobre miejsce na poruszanie takiego tematu, jednak ciekawią mnie rzetelne opinie innych babek:)

***

Tym jakże króciutkim wstępikiem zapraszam Was na tytułową część posta, czyli to, na co dałam się skusić Dziewczynom z YT.
Czasami, gdy wydam za dużo, tłumaczę sobie, że to wszystko przez te Jutubowe złe wróżki, które omamiają nas swym wdziękiem, czarem, i działają na Nas przez przekaz podprogowy. Nie mniej jednak, z paru zakupów pod ich wpływem jestem bardzo zadowolona. 

1. Oliwka dla dzieci HIPP - KWC na 100% - bardzo dobry skład, przyzwoita cena (10-15 zł), łatwtodostępna, wielozadaniowa (dodawana do kąpieli, do smarowania ciała, do olejowania włosów, opalania). Polecam.

2. Szampony w kostce LUSH - niedostępne w Polsce, mogą być traktowane jako ciekawostka kosmetyczna, no bo kto to słyszał, że szampon? Że w kostce? Bardzo wydajny produkt, szeroka gama zapachowo-zadaniowa (mi akurat obecnie pozostał nabłyszczający). Cena 5-6 funtów. Produkt wart uwagi.

 3. Wszędobylska, rozsławiana gdzie się da szczotka do włosów Tangle Teezer. Cena 40 - 60 zł. Dostępna w stacjonarnych sklepach w UK, u Nas zaś głównie w sklepach internetowych. Ja posiadam wersję turystyczną, z zamknięciem. Mam ją ok. 1.5 roku - nic jej nie dolega, ząbki wszystkie na miejscu:)
Szczotka za 5 dych? O co kaman.... to nie jest zwykła szczotka, to dar niebios dla potargańców!:) Szczotka delikatnie i skutecznie obchodzi się z kołtunami, rozczesywaniem włosów cienkich, zniszczonych, sztucznych, a nawet mokrych. Rzekomo zapobiega elektryzowaniu się czupryn, a także wpływa na ich blask ?! o.O
Czasami zapominam o jej istnieniu, bo rzadko się czeszę (jakkolwiek głupio to nie brzmi). Zakupiłam pod wpływem chwili, wielkiego jutubowego BOOM...nie jest produktem niezastąpionym.

 4. Aussie - 3 minutowa odżywka do włosów, o obłędnym zapachu, pełna niezdrowych silikonów, dająca efekt lśniących, mięciutkich włosów. Niedostępna w PL, koszt 20-40 zł. To moja trzecia butla, szczerze polecam (tą fioletową wersję, bo spotkałam się jeszcze z białą, nie tak samo aromatyczną):)
5. Z łatwiej dostępnych produktów - dezodorant naturalny - Ałun - kryształ - w sztyfcie. Skutecznie zabija bakterie, niweluje zapach potu, nie lepi się pod paszką, nie plami ubrań, łatwodostępny, (Rossmann - akurat ten Crystal, który posiadam) niesamowicie wydajny (mój ma ok. roku). Koszt ok. 25 zł. Polecam :)
6. Przed ostatnią z rzeczy jest zmywacz do paznokci. Zmywacz z Biedronki. Koszt -  4 zł (za 200 ml), robi co ma robić, nie pachnie najgorzej, wydajny, wracam do niego ciągle, kolejny osobisty KWC!
7. Jedną z ostatnich rzeczy, o których chciałam wspomnieć w tej notce, to pędzle. Niegdyś paćkałam się czym popadnie, a jeden pędzelek miał 5 etatów. Po YT seansach, wiem, że cienie muszę rozblendować, a paćkanie, to teraz konturowanie twarzy. Służy mi do tego moja dysfunkcyjna rodzinka pędzli - każdy z innej parafii...
Po parokrotnym zakupie bubli zdecydowałam się jednak na syntetyczne pędzle Hakuro. Są dostępne w sklepach internetowych, w miarę przyzwoitych cenach. Jakościową odpowiadają mi w 100%, nie niszczą się (no może poza h51-ale sama przyczyniłam się do jego zgonu, o tym innym razem)... Ceny, w zależności od rodzaju pędzla od 15 do  ok. 48 zł.Zamierzam powiększać "kolekcję", bo to inwestycja na wiele miesięcy.
Z czystym sumieniem mogę polecić.

Czy ktoś dotarł do tego momentu? To koniec, no już prawie:)) Mam nadzieję, że za mocno Was nie zanudziłam. Dajcie znać, co Wam wpadło w łapki, przez oglądanie Jutuba:)

Całuję.
eM.

P.s. A może babska paplanina, to dobry pomysł na comiesięczne wspólne plotkowanie blogerskie na jakiś ciekawy temat, co Wy na to? Czy raczej mnie emocje poniosły?