wtorek, 29 maja 2012

Zakupy i inne takie...

Ostatnimi czasy toaletka znów zaczęła nabierać pokaźnych kształtów, oczywiście za sprawą zakupów.
Nie ma może tego zbyt wiele, ale jak to babka, uwielbiam testować nowe kosmetyki, wyszukiwać perełek oraz Kosmetyków Wszech Czasów...
Na pierwszy ogień pójdzie żelowy eyeliner z Loreal - mój z Essence zaczyna wysychać,  ponadto denko widać już gołym okiem - szukam dla niego godnego następcy.
Zestaw ten, czyli liner w żelu+pędzelek zakupiłam w jednej z internetowych drogerii za zawrotną cenę ok. 18 zł.



Kolejne miejsce w szufladce zajęła żelowa kredka SuperShock od Avon, w kolorze Golden Fawn. 
Kolor czarny tej kredki podbił serca blogerek, vlogerek i makijażystek, mnie uwiódł także (zwłaszcza w momentach, gdy nie ma czasu na zabawy z pędzelkiem i wielką precyzję). Zobaczymy jak będzie wyglądała nasza "znajomość" ze złotawym koleżką.


Kolejnym łupem był podkład Maybelline - Affinitone - w kolorze Golden Beige - dużo dobrego o nim słyszałam, między innymi to, że ma dobre krycie, w sam raz na lato... użyłam go na razie jeden raz i niestety wrażenia nie są zbyt pozytywne:( szukam tańszej alternatywy dla Clinique Anti Blemish, ale jak na razie niestety nic mu nie dorównuje:(
Po cichu szukałam też jakiejś fajnej, nowej odżywki/maski do włosów. Nigdy nie używałam kosmetyków sygnowanych nazwą John Frieda, więc zachęcona rossmannowską promocją zainwestowałam ok. 25 złociszy w odżywkę przeznaczoną dla blondynek.

Skład, niestety, jak i cena nie powala na kolana. Przemawia do mnie przyjemny zapach. Włosy po użyciu odżywki są miękkie, łatwo się rozczesują i pozostaje na nich miły, kwiatowy zapach - ale sądzę, że za mniejszą kasę mogę znaleźć coś równie ekscytującego na te moje włosięta.

Dobra, nie marudzę już...
Na zakończenie chciałam życzyć wszystkim czytającym MADZIArkom wszystkiego najcudowniejszego z okazji dzisiejszych Imienin:)))
Ja zostałam zaskoczona przez Niego takim oto desereuszem, mniaaaaaaam (:
Ściskam.

sobota, 26 maja 2012

Dziś Mamy DZIEŃ MAMY!

Wszyscy wiemy, pamiętamy, że dziś Święto Mamy mamy.

Przepiękne kwiaty, masę radości - to zwykle dowód Naszej miłości.
Z tegoż miejsca chciałam przede wszystkim swej osobistej Mamusi złożyć najpiękniejsze życzenia z serca płynące, miłością ociekające, w siłę rosnące! KOCHAM CIĘ MAMO! <3

A także wszystkim Mamom, (przyszłym, teraźniejszym) poczytującym blożek i nie tylko - 
WSZYSTKIEGO NAJPIĘKNIEJSZEGO!

eM.

środa, 23 maja 2012

Robaczywy deser

Zainspirowana przepisem kotleta postanowiłam zrobić coś słodkiego, bo słyszałam, że mięsny jeż już wyszedł z mody;)
Wybór padł na "Dirt Cake", a ja przetłumaczyłam to oczywiście na swój język (uwielbiam słowotwórcze zabawy) i tak powstała ta robaczywa słodycz.
Ni to ciasto, ni to tiramisu. Jeśli ktoś lubi tego typu wariacje, zachęcam do wypróbowania przepisu.
Chciałam zauważyć, że sponsorem tego przepisu nie jest Biedronka;), a szkoda:D
Prawie wszystkie produkty są biedronkowe, koszt przygotowania takiego deseru to ok. 15 zł i to w DUUUŻYM zaokrągleniu, bo z reguły na stanie mamy czy to cukier puder, kakao, czy mleko.
Do przygotowania masy z ciastek, które musimy:
a) zmiksować
b) rozbić młotkiem
c) podeptać
d) zmiażdżyć dłońmi
(wybór należy do Ciebie)
potrzebujemy ok. 400 g ciastek typu markizy, Hit - najlepiej czekoladowe (w biedronce ciężko znaleźć coś w dobrej cenie smacznego).
Dodatkowo, przyda się:
  • "1 banan
  • 1/3 szklanki mleka, (najlepiej 1.5% lub więcej)
  • 2 łyżki serka mascarpone lub innego" (ja użyłam Mascarpone, który stał się nieodzownym składnikiem wielu potraw, nie tylko na słodko, ale o tym za jakiś czas:) - dostępność- Biedronka - ok. 5 zł.
Krem, który na przemian będzie przekładany z masą ciasteczkową przygotujemy ze składników tj.:
  • "200 g śmietany kremówki
  • 1/3 szklanki cukru pudru
  • 1 łyżeczka cukru z wanilią
  • ok. 100 g sera mascarpone"
Dla dekoracji przydadzą nam się czekolada/kakao/dowolna posypka i żelki (te tytułowe robaki - dostępne w biedrze, chyba za 3 zł).
Ach, zapomniałabym wspomnieć, że ja byłam tylko fotografem, tym razem, zaś całą brudną robotę wykonała moja POMOCNA DŁOŃ:*
Do dzieła.
Ciasteczka, jak wspomniałam wcześniej miażdżymy w dowolny sposób, dodatkowo, przygotowujemy masę, która z ciastkami będzie tworzyć jedną z warstw przekładańca. Masa powstanie za sprawą mleka, 2 łyżek mascarpone i pokrojonego w kawałki banana. Wszystko razem miksujemy, bądź "blendujemy", albo też mając dużo pary w łapce mieszamy zwykłą łychą. Gdy papka zacznie się ujednolicać dorzucamy mielone ciastka.

 
Bałagan pozwólcie przemilczę...
Śmietanę kremówkę ubijamy z cukrem pudrem i cukrem waniliowym, do zgęstnienia, dodajemy mascarpone i miksujemy/blendujemy/mieszamy.


Następnie warstwa po warstwie układamy nasze papki, najlepiej w szklanym naczyniu, zaczynając od ciasteczkowego miksu.






Na koniec wierzch deseru obsypujemy kakaem/posypką/startą czekoladą. Nasza czekolada była mleczna, to też odbiega to od "kotletowego" pierwowzoru:)

Ostatnią fazą jest przyozdabianie naszego ziemistego deseru robalami.




Potem jeszcze tylko na momencik (min. 20 min. do lodówki i gotowe).


 Smacznego Robaczki:)))

niedziela, 20 maja 2012

Poznaj moje wnętrze...wyznania torebki...

Ostatnimi dniami, godzinami zrobiło się tu bardzo tłoczno, co oczywiście bardzo mnie cieszy!
Witam Nowe Podglądające Patrzałki :)
Spowodowane jest to postem, który zamieściła Aga, dotyczącym zawartości babskich torebek.
Agnieszka zachęciła do wysyłania do Niej fotek ze swoimi skarbami:)
Ani chwilę się nie zawahałam, wysypałam moje "wnętrze" na łóżko, obfotografowałam i wysłałam Adze. Wczoraj zobaczywszy post, a w nim masę zdjęć innych dziewczyn, które noszą NIEWIELE rzeczy w porównaniu do mojej "torebusi" zawstydziły mnie do tego stopnia, że postanowiłam umieścić u siebie ten krążący w blogowo-jutubowym światku TAG - "Whas't in my bag" :) uprzednio MOCNO się do niego przygotowując i zostawiając tylko najpotrzebniejsze gadżety kobiety;)

Nigdy nie potrafiłam zmieścić się do malutkiej torebeczki. A gdy tylko mi się to "udawało", torebka wyglądała jakby była spuchnięta. Po co mam więc oszukiwać siebie i innych - po prostu nie umiem się zapakować w minimalistyczny sposób, czy to na co dzień, czy na wyjazd. Wychodzę  z założenia, że nigdy nie wiadomo co nas może spotkać po drodze, co mi będzie w danej chwili potrzebne - biorę więc wsio:D
Chciałam jeszcze wspomnieć o tym, że dzisiejsze "wnętrze" jest sporo okrojone. Na potrzeby ładnego wyglądu zrobiłam porządek i wyjęłam "odrobinkę".

Tak wyglądało to jeszcze parę dni temu:

A dziś jest tak:
 Zoom

 
Pokrótce:
Z techniczności :
- mój drugi mózg, dysk zewnętrzny
- telefony
- czytnik kart
- pendrive
 Różności:
- portfel w groszki
- kosmetyczka na zapasowe przybory do makijażu (gdybym np. miała nocować w pracy:P)
- kosmetyczka z przyborami, lekarstwami, i innymi duperelami, które nie zmieściły się w kosmetyczce nr 1 (nie pytajcie nawet dlaczego nie kupię sobie jednej większej kosmetyczki, bo na to pytanie nie znają odpowiedzi nawet najstarsi Górale...:| )
- kalendarz + JEDEN długopis (zapewne przestanie mi pisać w najważniej chwili, a pozbyłam się 5 innych:/)
- etui na karty z Avonu, które nie zmieściły się w portfelu
 - "mokre" chusteczki
 Obowiązkowo:
- tangle teezer, o której całkowicie zapominam, nosząc ją w torbie
- kluczyk do zapięcia bajka
-  pęk kluczy
- DWA błyszczyki
- jakaś woda do psikania na wykończeniu.

No dobra, powiem Wam w sekrecie, że parę drobnostek, które wyjęłam z torby mieszczą się teraz w rowerowym koszyku, ale to przecież TAG "What's in my bag", a nie "What's in my KOSZYK" :D
BuziaM i pędzę na Święto Łodzi :)

sobota, 19 maja 2012

90 dni z BIOTEBAL 5

90 dni minęło jak jeden dzień, chciałoby się rzec...

Zaczęło się niewinnie, po 2 miesiącach czułam, że cała ta akcja reanimacja ma sens,a dziś nie żałuję żadnej wydanej złotówki, na suplement wspomniany w temacie tej notki.
Nie będę się powtarzać o dobroczynnym działaniu biotyny, chcę tylko "Czytaczom" pokazać wizualne efekty, regeneracji włosów blond po upływie trzech miesięcy.


 I przekrój ostatnich miesięcy...
Być może gołym okiem dla obserwatora różnica jest znikoma, niewidoczna. Ja jednak czuję zmiany. Robiąc choćby kitkę, czy warkocz, da się odczuć iż czupryna nabrała objętości, wypadanie się zminimalizowało się do jakiś 80%. W centymetrach od lutego (czyli od podcięcia i rozpoczęcia kuracji) włosy urosły o jakieś 4,5 - 5 cm. Nie jest to być może spektakularny efekt, ale sama świadomość tego, że włosy są zdrowsze i pełne blasku napawa mnie do działania i dalszego dbania:)
Obecnie zdecydowałam, że zaczynam miesiąc 4, od niedawna rozpoczęłam również akcję "wcierka" Jantar'a. Ale o tym na razie cicho sza. Jak tak dalej pójdzie, (nie zapeszając) to zimą będę mogła mieć problem z założeniem czapki na tą swoją bujną i gęstą czuprynę:)))

Miłego weekendu.

kiss kiss. bang bang :)

czwartek, 17 maja 2012

Chwalipięta

Post ten będzie z serii nieskromnych, wiec jeśli ktoś nie lubi tego typu historyjek, niech nie zjeżdża wzrokiem w dół.
***
Jakiś czas temu, zupełnie przypadkowo wzięłam udział w konkursie pewnej firmy, dystrybuującej kosmetyki wielu marek kosmetycznych, na teren Polski. Zadaniem było wymyślenie hasła reklamowego dla marki W7. 
Nigdy wcześniej nie miałam styczności z tą firmą, słyszałam tylko o ich polecanym bronzerze "Honolulu", a ponieważ nagrodami były właśnie kosmetyki długo się nie zastanawiałam.
We wtorek, ku mojemu zdziwieniu na skrzynce mailowej ujrzałam wiadomość, rozpoczynającą się od słowa... GRATULACJE!:)))
Udało mi się wygrać, ale nie byle jak - można rzec dwufazowo - ponieważ zajęłam I i III miejsce:)

Za zajęcie trzeciego miejsca przygarnęłam:

Paletka 5 cieni + pędzelek
 Zoom na kolory:

Pierwsze miejsce zaś było urodzajniejsze:
Pędzel do pudru, róż, błyszczyk, paletka 4 cieni, puder w kompakcie, różo-bronzer, tusz do rzęs, czarna kredka do oczu.
Jak widać spokojnie mogłabym stworzyć cały makijaż takim zestawem, jednak nie chce być zachłanna, wiele do szczęścia mi nie potrzeba, zawsze mogę podzielić się swym szczęściem z innymi. 

Myślę więc nad konkursem..., w którym to mogłabym obdarować swoich osobistych Czytelników. Poczekam jednak jeszcze, aż uzbiera się jakaś "jubileuszowa" liczba Czytaczy i wtedy się pobawimy, co Wy na to? :)
Swoją drogą czy znacie markę W7? Chętnie poczytam Wasze opinie.
Ach, a z cyklu dobrych rad z babskiej przystani, to jak widać na załączonym obrazku, niekiedy warto dopomóc swojemu szczęściu, uwierzyć w siebie i puścić wodze fantazji. 
Może los uśmiechnie się właśnie do Ciebie... :)

Ściskam.
eM.

wtorek, 15 maja 2012

Nawilż się - alternatywa dla balsamów i maseł do ciała

Lato, upały już prawie na stałe wpisały się w Naszą aurę pogodową. Wiele z Was na pewno planuje wakacyjne wyjazdy, czy to zagraniczne, czy w Naszym pięknym kraju,gdzie temperatura potrafi przekroczyć 30 stopni, a wodne kąpiele wysuszają Nam skórę.
Gdy pot cieknie po plecach, wszystko się lepi rzadko kiedy mamy ochotę wcierać w skórę nawilżające masła, czy balsamy, bo i tak się wszystko zaraz rozpuści.

Mój patent jest banalny. Podpowiedziała mi go kiedyś moja kosmetyczka. Mianowicie.. przed każdym myciem, czy to pod prysznicem, czy w wannie,  których jak wiadomo zażywamy więcej w okresie letnim, na "brudaska"/przed "kąpielą" wsmarowujemy w ciało dowolną oliwkę do ciała - Babino, BabyDream, Hipp, Johnson&Johnson. Odczekujemy parę chwil i natłuszczone kąpiemy się.
Oczywiście stosując "hardkorowy" piling do ciała, czy też szorując się szorstką gąbką efekt może być mniejszy, ale po wyjściu z kąpieli, delikatnie osuszamy ciało ręcznikiem i bez stosowania balsamów, maseł, mleczek Nasza skóra jest, miękka, gładka, natłuszczona jak po najlepszym balsamie, a pachnie...prawie, że jak pupcia niemowlaka:).



Wiem, że wiele z dziewcząt stosuje się rad producentów i olejek wciera w lekko wilgotną skórę tuż po kąpieli - ja tego nie lubię. Bo gdy np. urlop spędzamy w krajach o dłużej wilgotności, to ostatnią rzeczą o jakiej myślę jest wklepywanie czegokolwiek w ciało - wychodząc na zewnątrz i tak wsio spłynie. Fu. Na co Nam taka syzyfowa robota.
Osobiście 1-3 razy w tygodniu stosuję swój patent, skóra nie narzeka, nie jest też wysuszona.
Polecam  z czystym sumieniem.
Na dniach sklecę także parę słów na temat wcześniej wymienionych oliwek do ciała,być może pomoże to w wyborze Waszej oliwki.

XOXO
eM.

niedziela, 13 maja 2012

Niedzielnych parę słów...

Korzystając z leniwej, iście butelkowej aury niedzielnej chciałam skrobnąć od tak kilka słów, póki mam na to czas.

Po pierwsze, po 365 dniach doprosiłam się od POMOCNEJ DŁONI wykonania kilku majsterkowych robótek, które przez rok musiały "nabrać mocy".



Mała rzecz, a cieszy - drążek ze wszystkim i niczym od razu zmniejszył ilość rzeczy na bufecie, które nie miały swojego miejsca w kuchni.
Niebieski pojemniczek zamierzam niedługo wymienić na białą doniczkę z jakimś kwiatkiem, by ożywić zielenią moje bezkwiatkowe pomieszczenia (niestety ogrodniczka ze mnie marna).

Yhm... chciałabym powiedzieć, że ja także nie próżnuję i nie zganiam wszystkich robót na Niego.
Sama mam swoją osobistą walizeczkę do zadań specjalnych...
  a w niej... no jak to co, narzędzia!!!
 A jak, jako kobieta pracująca, żadnej pracy się nie boję:)
Taka ze mnie Pani Gadżet.

Przy okazji pokażę jeszcze już "stary" nabytek, którego jakoś wcześniej nie miałam okazji zaprezentować.
Poniższa tablica została zainstalowana jakiś czas temu.

Zakupiona w Ikei tablica organizacyjna, może przypominać o zadaniach do wykonania, półeczka pod spodem ma być półeczką na korespondencję, a haczyki dołączone do zestawu pozwalają zawsze znaleźć klucze np. do komórki. Piszemy po niej dołączonymi kredami, które przypominają mi szkolne czasy:)
Koszt tegoż wynalazku to ok. 80 zł. Gdybym nie zakochała się w tym ikeowskim modelu i nie byłabym w gorącej wodzie kąpana, zapewne wyszukałabym jakiś tańszy odpowiednik, bo bez tych półeczkowo-haczykowych bajerów można się obejść.


Życzę miłej niedzieli.

eM.

sobota, 12 maja 2012

3 - miesięczny "odrost" z rozjaśniaczem w spray'u Joanna

Ostatnie farbowanie miało miejsce ok. 24 lutego, czyli około 3 m-ce temu. Ostatnio tak dłuuuuuuuugą przerwę miałam chyba ponad 2 lata temu.
Jak wspominałam we wcześniejszych postach na początku kwietnia zainwestowałam w rozjaśniacz w spray'u do włosów Joanna - duplikat Johna Frieda i prawie dziesięciokrotnie tańszy.
Mój "odrost" prezentuje się następująco:



Lekko niebieskawą poświatę "zawdzięczam" dzisiejszemu myciu głowy szamponem rewitalizującym kolor, tzw. niebieskim firmy Joanna. Z bliska efekt wygląda znów jak BLUEnetka, ale na żywo to fajny, platynowy look.

Jeśli więc zmagasz się z comiesięcznym odrostem, który Cię drażni i przeszkadza POLECAM mniejsze zło jakim jest w/w produkt w spray'u Joanny.

Osobiście zaplanowałam farbowanie jakoś przed zbliżającymi się, ważnymi dla mnie uroczystościami, albo na koniec maja, albo w połowie czerwca. Color&Soin w kolorze 10N czeka już na półeczce, ale jakoś BARDZO nie przeszkadza mi mój obecny stan i wygląd włosów/odrostów - wręcz przeciwnie, rosną sobie, dokarmiam je Biotebal'em i liczę na to, że będzie tylko lepiej:)))

Powodzenia dla zapuszczających włosy blondynek i nie tylko!

eM.

czwartek, 10 maja 2012

Akcja reanimacja - pazurki rośnijcie

Dziś tytuł zdradza cały temat mojego wypracowania - nie będzie niespodzianki.
W zeszłym miesiącu paznokieć z małego palca uległ mechanicznemu uszkodzeniu w ferworze domowych porządków. Tragedia. Złamał się do tego stopnia, że musiałam go skrócić do granic możliwości. Pozostała ekipa pazurków była długa i zdrowa, ale osobiście mnie razi, gdy jeden "z grupy" wyróżnia się krótkością, więc zafundowałam całej brygadzie ścięcie "na jeża". Raz na jakiś czas wydaje mi się to wręcz wskazane. A przy tym komfort śmigania po klawiaturze, bądź też korzystanie z kosmetyków, gdzie trzeba zanurzać paluszka jest niesamowity:)))


Pomyślałam, że sfotografuję dla Was moje doświadczenie, w jakim tempie paznokcie rosną za sprawą moich  ulubieńców. Mowa tu odżywkach do paznokci Eveline Cosmetics wzbogaconych szwajcarską recepturą, które to jak się okazało (blog to super przypominacz, kalendarz i utrwalacz wielu dat) zaczęłam stosować w grudniu ubiegłego roku i są ze mną do dziś. Tu wspominałam o nich parę słów. 


Moim problemem były rozdwajające się końcówki paznokci, które potrafiły schodzić płatami, a także zadziorki. Na inne kwestie nie narzekałam. Początkowo dostosowywałam się do zaleceń producenta, czyli nakładanie codziennie jednej warstwy i po 4 dniach zmycie jej i tak w koło. Po upływie 1-2 miesięcy odżywki stosowałam jako lakier bazowy tzw. base coat, pod kolorowe lakiery i tak jest do dzisiaj. Mam już trzecią buteleczkę. Osobiście nie zauważyłam różnicy między tą z diamentem, a 8w1.


Info, co do składu i takich fajnych efektów jakie można uzyskać w niedługim czasie podkusiło mnie, by zapytać wujka Googla czym jest FORMALDEDYD?
Ten odpowiedział mi, że to tzw. "aldehyd mrówkowy - organiczny związek chemiczny, będący gazem o charakterystycznej, duszącej woni i silną trucizną (?!?). Ma zastosowanie przy wyrobie żywic syntetycznych, włókien chemicznych, barwników i jako środek odkażający. Jest stosowany również jako konserwant. Jego numer jako dodatku do żywności to E 240". Na całe szczęście nie obgryzam paznokci, więc jeśli jego 2% -owość daje skuteczność w regeneracji płytki paznokcia, to muszę z tym żyć. Warto także dostosować się do zaleceń i smarować skórki natłuszczaczami:), by zapobiec ich wysuszeniu.

Acha i jeszcze jeden minusik, ale nie dotyczący samego produktu. Niestety naczytałam się ostatnio wiele niepochlebnych opinii nt. tejże marki - bardzo zasmuciła mnie wiadomość o nierzetelności i niekompetencji firmy samej w sobie. 
Gdyby nie niektóre Kosmetyki Wszech Czasów wg mojej skromnej opinii nigdy nie kupiłabym niczego więcej od nich. Oj nieładnie.
___

Podejrzewam, iż swoje przysłowiowe pięć groszy wtrącił także to szybkiego porostu zdrowych paznokci mój ukochany BIOTEBAL 5, którego będę wychwalać pod niebiosa, bo jest tego warty!
Stosuję go ponad 2 m-ce o czym już wspominałam nie raz. Wciąż nie mogę uwierzyć, że udało mi się być na tyle sumienną, by codziennie zażywać jedną tabletkę. Dzięki temu nie tylko moje włosy są mi za to wdzięczne, ale i paznokcie - twarde jak stal.
 Po miesiącu stosowania mych rytuałów płytka paznokci powróciła do formy.
Efekt przed i po, dla niedowiarków! A dla wszystkich obgryzaczy paznokci i cierpiących na syndrom "one mi nie chcą rosnąć" polecam z czystym sumieniem tabletki z biotyną i którąś z odżywek Eveline.
eM.