niedziela, 22 marca 2015

Weekendowy post plotkowy nr 2...


Hej ho,
wreszcie wiosna, aż się chce coś robić :) no chyba, że się nie chce, to zmienia postać rzeczy. Mój blog tak bardzo chciał ewoluować, że aż sam dodał wczoraj notkę, tyle, że prawie pustą - dziś nadrabiam ja...
*
Wspomniana aura pogodowa pobudza do życia, w związku z tym zaplanowałam porządki, "wietrzenie szafy", zmianę wystroju ozdobników mieszkaniowych, mycie okien i masę innych rzeczy. Gorzej jednak z wykonaniem, bo taka piękna pogoda, aż żal nie wyjść na spacer, spędzić czas na świeżym powietrzu...

Ten tydzień rozpoczął się uzupełnianiem braków kosmetycznych za sprawą promocji w SuperPharm. Produkty na dniach przedstawię bliżej.
Minione dni były także urodzajne pod względem towarzyskim. Udało mi się spotkać z dawno niewidzianymi koleżankami, powspominać stare dzieje. Takie chwile uświadamiają, jak ten czas szybko leci... za szybko.
*
Nieustające sprawy remontowo-budowlane wciąż spędzają Nam sen z powiek. Nie sądziłam, że zwykły ziemianin musi podejmować tak wiele trudnych spraw, jak chociażby wybór odpowiedniej kabiny prysznicowej, sprzętów gospodarstwa domowego, albo dylematów na temat kolorów ścian - "gorąca bawarka", czy może "konfitura z jeżyn" albo rapsodia w lilaróż? Czy nie może być po prostu pomarańczowy, szary, czy czerwony? 
*
Żadnej decyzji nie podjęłabym na pusty żołądek, dlatego też każdy dzień staram się zacząć od pożywnego, pełnowartościowego śniadania, bogatego w witaminy, białko, błonnik i tym podobne... tak co rano mniej więcej wygląda mój bufet ;)
To był dobry tydzień.

A co Wy zaplanowałyście wraz z przyjściem wiosny? Odwiedziłyście SP?
 Jak minął Wasz tydzień?
Ściskam.
PODPIS

wtorek, 17 marca 2015

Lajtowe przekąski #1 - Wykwintne placuszki otrębowe...

Kolejna nowa seria na mym Blogu, tak się rozpędziłam, a co... oby nie był to tylko słomiany zapał, trzymajcie kciuki pliska!
*
Tym postem chcę zapoczątkować przepisy, (to za duże słowo),  sposoby na przygotowanie z reguły niskokalorycznych posiłków, które można potraktować jako przekąskę, lekki lunch, bądź tzw. "zapchajdziurę" między śniadaniem, a obiadem.
Ponieważ od zeszłego roku moje odżywianie uległo zmianom na lepsze (w dosłownym znaczeniu tego słowa), a systematyczne, regularne jedzenie nie jest mi obce, tak też staram się w ciągu całego dnia "zorganizować" sobie 4-5 posiłków, które nie będą nudne, ani trudne w przygotowaniu, nie będą kosztowały milionów monet, a przy tym będą sycące, smaczne no i przede wszystkim zdrowe ;)

 *
Prościutki przepis nr 1 przedstawia wykwintne placuszki otrębowe. Bazą zawsze są placki (pewnie znane niektórym z przepisów Dr Dukana). Moje placki powstają z połączenia 3 łyżek otrębów (przewaga pszennych), jednej łyżki jogurtu greckiego (bądź naturalnego, co akurat pod ręką) oraz 1 jajka.
Ponieważ szybko nudzą mi się warianty smakowe postanowiłam urozmaicić te "gołe" placki serwując je bardziej na ostro/wykwintnie, toteż do podstawowego przepisu dodałam:
- odrobinę startego sera koziego
- dwa pikantne kabanoski drobiowe
- prażone pestki słonecznika, dyni
- nasiona chia
- dwie gałązki posiekanej świeżej pietruszki
- ździebko orzechów włoskich, nerkowca, sezamu
- przyprawy, masa ulubionych przypraw (w moim przypadku to czosnek niedźwiedzi, ostra papryka, curry, pieprz).
Wszystkie składniki mieszam w jednej misce i smażę bez tłuszczu na rozgrzanej patelni teflonowej, z obu stron max. 3-4 min Jedna łyżka masy to mniej więcej jeden placuszek. Z podanych proporcji wychodzi około 5-6 placków średniej wielkości.
Reasumując - syci, jest bardziej pełnowartościowe niż np. snikers, robi się szybko i łatwo, nie wymaga zdolności kulinarnych, można zjeść na ciepło i na zimno, jako "danie główne" bądź coś w rodzaju chlebka i konsumując z plastrem wędliny.
 
Proste, prawda?
PODPIS

niedziela, 15 marca 2015

Weekendowy post plotkowy nr 1...

Liczę się z tym, że zaczynam być tak samo wiarygodna jak tabloidy, ale po prostu doba zaczęła być dla mnie za krótka. 
Jeszcze w lutym wspomniałam Wam o różnych kosmetykach, o których chciałabym napisać coś więcej, ale obecnie tematem nr jeden są m.in. "a na ścianach to szary, czy może ecru? Cekol, czy Ceresit będzie trwalszy? Czy płytki z Opoczna są lepsze niż Paradyż?" Czy wiecie, że można kupić wylewki samopoziomujące? Czymże kuźwa jest "itong"? A i że w ciągu jednego popołudnia DA SIĘ objechać wszystkie łódzkie markety budowlane, ale drogerii kosmetycznych to już nie... Nawet nie wiem co dzieje się w "Na Wspólnej" - załamka... Teraz rozumiem problemy z jakimi borykają się bohaterowie TRUDNYCH SPRAW :(
I niech mi któryś facet powie, że to BABSKI świat, pełen kosmetyków i innych Naszych pierdół jest skomplikowany...
 *
Jest też kolejna kwestia, która pochłania mnie co jakiś czas. Mowa o kulinariach i testowaniu coraz to nowszych przepisów. Nawet słodkości - choć nigdy bym siebie o to nie podejrzewała. Popełniłam już banana bread, ciasto marchewkowe, a następna w kolejce będzie "Krówka" ;)
A gdy już przejdę wszystkie regały w "Kastoramie" i najem się słodkości po kokardki, to najzwyczajniej w świecie nie mam siły i chęci pisać, brak mi trochę motywacji, trudno wbić mi się w ten rytm i rutynę regularnych postów, a także odwiedzin Waszych blogów. Bardziej aktywna, choć to duże słowo jestem na instagramie, do którego Was odsyłam i zapraszam do obserwacji, o TU :)
*
Tym oto postem chcę zapoczątkować serię weekendowych notek plotkowych, które piszą się same, bez spięcia, nadęcia, gdzie luźno "pod spodem" będziemy mogły się porozumiewać tak po babsku.
*
Dajcie znać co u Was, jak humory dopisują przed Świętami, intensywnie zbliżającą się wiosną i faktem tego, że dzień coraz dłuższy? Co nowego, uwagi wartego w świecie kosmetyków, You Tube? A może znacie jakiś fajny kulinarny przepis wszech czasów? Będę też wdzięczna za linki do Waszych kont na IG, bym chociaż tam mogła Was nawiedzać ;)

Czekam na wieści.
Całuski.
PODPIS

piątek, 13 marca 2015

Przyciemnianie platyny podejście #1 - koloryzacja Londa nr 16 i nr 18...

Jedynie miesiączek poślizgu i już piszę kolejną notkę (dzięki Anonimie). 
Dziś chciałabym poruszyć temat moich metamorfoz włosowych, jak to "porzuciłam" blond barwy...
Po powrocie z wakacji, gdy skóra i właśnie włosy obficie się "napromieniowały" ich jakość zaczęła podupadać. Ponadto kolor, który wtedy miałam na głowie + naturalne rozjaśnienie słońcem dało efekt żółtka, z którym już nie miałam siły walczyć, bo tylko kondycja włosa by na tym ucierpiała. 
Jako, że kobieta zmienną jest postanowiłam na metamorfozę włosową. Zdecydowałam się na duet Londa - nr 16 średni blond oraz nr 18 świetlany blond.
Farbę trzymałam zgodnie z instrukcjami podanymi na ulotce, położyłam ją na całej długości włosów.
Tak jak wspomniałam na wstępie, włosy były za sprawą słońca były naprawdę jasne i podejrzewam, że to właśnie wpłynęło na efekt finalny:
Zdjęcie zostało wykonane zaraz po koloryzacji -  zdefiniowałabym go jako stalowy? Srebrny? Szary? Popielaty? Dość nietypowy, oryginalny, wzbudzał zainteresowanie pośród znajomych no i przede wszystkim nie dało się nie zauważyć różnicy między tym żółtkiem, które miałam jeszcze chwilę wcześniej.
Ponieważ przed farbowaniem nie wykonywałam dekoloryzacji, byłam świadoma tego, że kolor
z każdym myciem będzie się wypłukiwał.
Pomimo tego, że tracił na intensywności, w dalszym ciągu wyglądał fajnie, nie żółto, nietuzinkowo (przynajmniej w moim mniemaniu). 
Efekt "spranych" farb Londa nr 16 i 18.
W związku z tym, zdecydowałam się ponownie nałożyć tę mieszankę. Niestety te same farby nałożone na włosy tego mysiego koloru, a nie (jak na początku) mocno rozjaśnionego blondu, nie dały już takiego intensywnego, metalicznego efektu, jak za pierwszym razem.
Głodna kolejnych metamorfoz, sięgnęłam po kolejny wynalazek, którym chciałam przyciemnić chwilowo znienawidzony platynowy blond. Postawiłam na  8A ASH BLONDE ziołową farbę od Color&Soin...
...i o tym właśnie doświadczeniu będzie kolejna notka włosowa. Mam nadzieję, że szybciej niż za miesiąc, no postaram się ;)
Całusy.
PODPIS