sobota, 28 kwietnia 2012

Różnosmakowe czipsy domowe

Nie ma czasu, ani miejsca na tłumaczenia. Prawie, że +50 stopni na termometrze mówi samo za siebie.
Długi weekend się zaczął i czas na zasłużony relaks. 
Podczas spotkań ze znajomymi przy piwku wszystkie przekąski mile widziane. Będąc konkurencyjna, dla Lejsów, Kranczipsów, TopCzipsów i innym rozpoczęłam produkcję własnych różnosmakowych czipsów domowych.
Nie jest to żadna filozofia, ale zawsze miło skosztować przysmaków własnej roboty - gdy wiemy "co jest w środku".
Przepisem zainspirował mnie wykręcony Jutubowicz, zamieszczający swe przepisy w sieci.
Głównym składnikiem są ziemniaki, które smażymy na głębokim tłuszczu - olej, frytura oraz mix ulubionych przypraw - sól, pieprz ziołowy, chilli, czosnek, papryka - co kto lubi.
By obrane ziemniaki przypominały czipsy kroimy je w cienkie plastry - mnie najwygodniej było ciachać je obieraczką do ziemniaków. Tłuszcz podgrzewamy w garnku, a pociachane pyrki osuszamy na ręcznikach papierowych, uprzednio obmywając je ze skrobi. Następnie jak to mówi "Paei" hopla do gara, najlepiej wrzucać pojedynczo i mieszać, obracać, by chrupeczki były zjarane na machoń, ale nie zwęglone.



 
Opalone czipsy kładziemy na ręcznik papierowy, by odsączyły się z tłuszczyku.

Ostudzone czipsiki przerzucamy do miseczki i obsypujemy ulubionymi smakami.

 
 Czasami można pozwolić sobie na grzeszki, zwłaszcza te domowej roboty.

SMA CZNE GO ! ! ! :)


eM.

P.S. W fazie produkcji jest post zakupowy, w planach zaś parę innych. Termin wykonania niestety bliżej nieokreślony. Ostatni tydzień dał mi na tyle w kość, że muszę majówkowo odsapnąć. Do następnego. :*

sobota, 21 kwietnia 2012

Akcja reanimacja - BIOTEBAL 5 - 2 miesiące po

Przedwczoraj minęło 60 dni z tabletkami B I O T E B A L 5. Zaczęłam już trzecie opakowanie.


Zauważyłam, że od tego czasu dość głośno zrobiło się o tym specyfiku, nawet reklamy TV zachęcają do zażywania leku, gwarantując poprawę stanu włosów i paznokci.
Mówi się, ze telewizja kłamie, a reklamy tylko naciągają konsumentów - w tym jednak wypadku muszę z czystym sumieniem potwierdzić dobroczynne działanie BIOTEBAL 5.

Tutaj rozpoczynałam swą kurację, zaś tutaj napisałam parę słów miesiąc po - nie będę więc dublować informacji co to jest za specyfik i o co w ogóle chodzi.

Włosy prezentują się następująco:


Po lewej zdjęcie po miesięcznej kuracji, po prawej zaś po dwóch miesiącach


 Tak prezentuje się różnica przed kuracją (po lewej) i po upływie dwóch miesięcy (prawa strona).
 Dziś jest dokładnie mój 62 biotebalowy dzień. Co się zmieniło? Mam o wiele więcej włosów. A to za sprawą tego, że wypadanie włosów już mnie praktycznie nie dotyczy. Zmniejszyło się ono o jakieś 85 %. Włosy są grubsze, gęstsze. Przeczesując czuprynę, aż czuć, że nabrała objętości. Podczas tych dwóch miesięcy podcięłam końcówki o jakiej 5-8 cm, ponadto włosy przeszły jedno farbowanie całej długości włosów farbą Garnier Color Sensations w kolorze 110 oraz w ciągu ostatniego miesiąca, zamiast comiesięcznego porywania odrostów farbą, 5 krotnie użyłam delikatnego rozjaśniacza w sprayu Joanna
Przed długim weekendem zamierzam ponownie nałożyć farbę Color and Soin - bezamoniakową, "zdrową", ponownie w kolorze 10N. Ciekawa jestem jakie da efekty tym razem - odrost obecnie nie jest "mysi", a taki jakby rudawy.
Wracając do akcji reanimacji - osobiście odczuwam zmianę kondycji włosów - nie wiem, czy zdjęcia oddają to, co chciałabym Wam pokazać.
Jeśli ktoś borykał się z problemem nadmiernego wypadania włosów polecam te tabletki z czystym sumieniem.
W kwestii paznokci i ich regeneracji nie chciałabym się wypowiadać, ponieważ rzadko kiedy w ogóle na nie narzekam. Korzystam przy tym wciąż z odżywek ze szwajcarską recepturą od Eveline i mogę tylko szepnąć, że pazurki nadają się nawet do wkręcania śrubek - takie z nich twardziele:)

CU.

eM.

Odpokutowywanie

Zaniedbanie blogowania jest niewybaczalne. Boli mnie szalenie. Ale chciałam się tylko usprawiedliwić tym, że ostatnimi czasy świat widzę z tej perspektywy:


Wracając do domku jestem tak dotleniona, że na nic już nie mam siły!
Z tego też miejsca proszę Czytaczki o wybaczenie - obiecuję poprawę:)))

Za parę chwil postaram się zamieścić jeszcze jeden post.
Ponadto dziś będę robić próby rad Perfekcyjnej Pani Domu (tej polskiej), dotyczących czyszczenia okien.
Zobaczymy jak u mnie sprawdzi się ocet i gliceryna.
Oglądacie? Lubicie ten program?

xoxo

eM.

sobota, 14 kwietnia 2012

Alternatywa dla BLOND -yńskich odrostów

Jako blondynka, a w dodatku "lekko" platynowa odrost to dla mnie chleb powszedni. Każdy początek miesiąca równoznaczny jest z farbowaniem.

Ostatnio rozjaśniacz Joanna + farba Srebrny Pył następnie, bezparabenowa C&S, potem blue Garnier 110 i tak koloryzowałam się miesiąc w miesiąc.

Ponieważ ze względu na MEGA odrost już w połowie marca zdesperowana byłam (mimo kuracji - regeneracji z biotebalem)  skorzystać z rozjaśniacza.

Znalazłam jednak inną alternatywę. Nie wiem czy jest to superzdrowe dla czupryn, gdyż w nazwie również nosi miano rozjaśniacza, ale w spray-u - o mniejszym stężeniu, także marki Joanna.



Parę "słów" o produkcie:






Aplikacja, "niby" powinna się odbywać przy pomocy rękawiczek, bla bla bla...
Osobiście użytkowałam produkt ok 5 razy. Za każdym razem na mokre włosy, po myciu, spryskując miejsca najbardziej odrostowe (wysokość skroni, czubek) i co>? Po suszeniu włosy przy nasadzie były szorstkie, ale bez mysich odrostów (może nie jest to platynowe krycie, ale na serio nie jest mi wstyd wyjść z tym w miasto - mam nadzieję, że koleżanki BLONDynki rozumieją me rozterki!)

Przed aplikacją - (mokre włosy):

Po aplikacji (suche włosy, po ok. 3 użyciach):


Za 6,10 zł. mam produkt, dzięki któremu mogę odłożyć na później "pełnowymiarowe" farbowanie.
Nie obciążam całych włosów. "Psikam się" kiedy tylko mam na to ochotę i takową potrzebę, nie muszę nikogo absorbować, by pomógł mi, przy aplikacji, bo dzięki spryskiwaczowi, samodzielnie można DAĆ RADĘ.

Osobiście polecam dziewczynom borykającym się co miesiąc z tym samym problemem co ja.
Ciekawa jestem jak produkt sprawdziłby się na ciemniejszych włosach, by stworzyć efekt tzw. "ombre hair", no ale chętnych nie ma:P

Czy któraś z Was zna ten wynalazek?

Miłego weekendu.
xoxo

eM.

wtorek, 10 kwietnia 2012

Powielkanocnie...

Święta, święta i po świętach...

Po paru dniach obżarstwa, w towarzystwie zajączków, kurczaczków, kolorowych jajeczek....


 
 
 Czas powrócić do rzeczywistości...

Czy tylko mnie się nie chce?

Jak Wam minęły Święta?

piątek, 6 kwietnia 2012

Moja włoska historia cz. IV - narzędzia tortur

W dzisiejszym poście, na zakończenie WŁOSkiej sagi przedstawię moje zabawki, których używam, gdy mam czas, siłę i chęci na upiększanie swej fryzury.

Głowę myję codziennie - gdy tego nie zrobię, to najprawdopodobniej jest to to niedziela i nic mi się nie chce, albo pada deszcz:))

Model mojej suszarki to: PHILIPS HP 8182/00 kupiłam ją ok. 2-3 lata temu za ok. 100 zł.
Moje cienkie włosy są suche po 3-5 min. Oszczędność czasu to coś, na czym najbardziej mi zależy o poranku. Suszarka nie jest lekka, w podróż lepiej zabrać coś lżejszego.

Dane techniczne:
  • Regulacja prędkości: 2 stopnie
  • Regulacja temperatury: 3 stopnie
  • Nawiew zimnego powietrza: TAK
  • Jonizacja: TAK
  • Moc [W] 2200
  • Zabezpieczenie przed przegrzaniem: TAK
  • Uchwyt do podwieszenia: TAK
  • Długość przewodu [m]: 1.8
  • Zastosowane technologie: Ionic
  • Przycisk Turbo
  • Wskaźnik jonizacji
  • Dyfuzor: TAK
  • Koncentrator: TAK
  • Kolor: Czarno-złoty
Źródło


Gdy włosy są już wysuszone na grzywkę montuję przyrząd przedstawiony poniżej i chodzę z nim, aż do momentu wyjścia z domu. Jeszcze nie zdarzyło mi się iść z nim do pracy, ale wszystko przede mną:)
Zwykły wałek "rzepowy" - czemu jeden? Bo tylko tyle mi potrzeba, nie lubię ogólnie tego rodzaju wałków, jak byłam młodsza podczas fryzjerskich zabaw wplątywały się we włosy, kołtuniły, stąd mój uraz.


Przy okazji większych wyjść, dobrego humoru, czy w momencie dysponowania dłuższą chwilą, albo podczas niemocy poskromienia niesfornych kosmyków sięgam po wysokotemperaturowe narzędzia zbrodni.

Prostownica, najkochańsza, najfajniejsza, wymarzona i upragniona, na którą odkładałam pieniążki to GHD MK4.
Szukałam dobrego, profesjonalnego sprzętu, buszując po różnych forach, wyczytując opinie (od tego też momentu w sumie natknęłam się na pierwszy "urodowy" filmik na You Tube) mój wybór padł na tę .
Sprzęcior ma ok 3 lat, został zakupiony w Anglii za ok. 100 funtów. Zestaw zapakowany był w ładny pokrowiec z odczepianą "kosmetyczką na prostownicę*, dodatkowo dołączyli dwa klipsy "ułatwiające" tworzenie fryzur. Całość schowana była w solidnym pudełku z dołączoną płytą instruktażową. Miło. Machina nagrzewa się w 30-40 sekund, (nie posiada regulatora temperatury) do 220 stopni, ma płytkę ceramiczną, która podczas prostowania zamyka łuski włosów,nie uszkadza ich, nadaje włosom blask, etc...
Jestem z niej bardzo zadowolona. Jedno przeciągnięcie po pasmach włosów, sprawia, że włosy są gładkie, proste i rzeczywiście lśnią (ale efekt ten chyba daje każde tego typu urządzenie).

Poza efektem prostych włosów prostownicą można stworzyć super loki. Zaokrąglona główka sprawie, że włosy się łatwiej nawija/nakręca,a loki dzięki czemu nabierają ładny kształt.

Sądzę, że obecnie można wybrać za mniejsze pieniążki prostownice dostępne na rynku polskim.  Wszystko zależne jest od tego, czego oczekujemy, na czym Nam najbardziej zależy (szybki czas nagrzewania był jednym z głównych powodów podczas podejmowania mojej decyzji) i jakim budżetem dysponujemy.

Kiedy mi szkoda miejsca w "walizce", albo mam ochotę na małe loczki, bądź podprostowanie samej grzywki wykorzystuję do tego maluszka z Rossmana za 30 zł - radzi sobie całkiem dobrze, choć włosy po takim zabiegu nie są zbyt szczęśliwe.

! Oczywiście przed każdym z zabiegów wysokotemperaturowych korzystam ze sprayów termoochronnych, które mają za zadanie chronić Nasze włosy.

Loczki, fale, kręciołki, sprężynki tworzę także przy pomocy lokówki. Moja to Philips Beauty Geometrics - 6 w 1. Wielofunkcyjne urządzenie z wymiennymi nakładkami, w którego w skład ten wchodzą:
- duża lokówka
- mała lokówka
- prostownica
- karbownica
- szczotka
- spirala
Sprzęt ma chyba z 10 lat, a służy mi do dziś (no może poza główką do prostowania i karbowania włosów.
Nagrzewa się w ok. 5-7 minut. Nie posiada regulacji temperatury. Doskonale spełnia swoje zadanie.
 

Będąc przy lokach przypomnę Wam, że zdarza mi się je tworzyć przy pomocy papilotów. Mogę tylko powiedzieć, że fryz za pomocą tych papilotów wychodzi na serio AFRO, ale przy tym bardzo dużo włosów się łamie i niszczy. Ażeby efekt był w porządku, by skręt tworzył extra spiralkę najlepiej się z tym przespać, co niestety nie jest za wygodne. Ale my babki zawsze musimy się nacierpieć - coś za coś.


Ostatnia prawie część to moje rozczesywacze - czemu na szarym końcu? Bo również nie lubię się czesać, rozczesywać, przeczesywać, dziwne jak na włosowego świra, co nie? By samą siebie zachęcić kupiłam sobie trendy szczotę - Tangle Teezer, o której nie raz było głośno powiedziane, czy to na blogach, czy na vlogach, to też odeślę od razu do recenzji Agnieszki. Moja szczota jest w wersji podróżnej, z zamykaniem (dzięki któremu nie łamią mi się ząbki) została zakupiona w Boot'sie w UK w przeliczeniu za ok. 50 zł.

Fakt jest taki, że jeśli już po nią sięgam, to rzeczywiście nie plącze włosów, nie szarpie - możemy liczyć na bezbolesne rozczesywanie. Szkoda, że nie wymyślono tego wcześniej, gdy łzy lały mi się strumieniami, a z ust wydobywały się słowa "AŁAAAAAAAA, to boli Mamo!" :)

Poza Teezerem mam masę grzebyczków, szczotek i innych cudów na kiju - większość nich pochodzi z Avonu, mała różowa szczotka z Biedry, a ta duża okrągła (pomagająca, gdy chce mi się układać włosy przy suszeniu) to nie pamiętam skąd. Chyba nie ma sensu na głębsze refleksje w tej sprawie.


Na zakończenie dziwnie wyglądająca paka (nie, to nie ryba jak określił B.) - to moje włosy na specjalne okazje:P

Pięć różnej szerokości pasm włosów, przypinane metodą clip-in (czyli jak zwyczajne dziecięce spinki). Ot cała filozofia. Włosy są syntetyczne, więc nie dają efektu 100% naturalnego looku. Umiejętnie dobrany kolor może jednak zmylić oko:)

Osobiście raz odważyłam się pójść w nich w miasto. Włosy wpinałam sama, więc może zrobiłam to niedokładnie do tego stopnia, że czułam ciężkość. Skóra głowy zaczynała swędzieć, co było mocno uciążliwe. Przeszkadzało mi to do tego stopnia, że skryłam się i ściągnęłam moje "hery" - wiem teraz, że są bardzo "elastyczne" -  zmieściły się do malutkiej torebki imprezowej :)))

WŁOSką sagę uważam za zakończoną, gdy coś się zmieni, czy to w pielęgnacji, czy w stylizacji będę informować o tym na bieżąco.

xoxo

eM.

czwartek, 5 kwietnia 2012

nagrodzONA

Witam Was kochane, niczym brunet wieczorową porą.
Jako, że CZASEM zdarza mi się być nieskromną chciałam się Wam pochwalić nagrodą, jaką udało mi się wygrać ponad 2 miesiące temu u jednej z Jutubowiczek.
Ania mieszka w Anglii i za pośrednictwem swojego kanału na You Tube wrzuca do sieci filmiki opowiadające o życiu za granicą, o byciu Mamą,o zakupach, modzie, urodzie, kosmetykach. Jej ciepło, naturalność i szczerość zahipnotyzowały mnie do tego stopnia, że zaczęłam subskrybować jej kanał.
Ania, a raczej TheBrendaHugo prowadzi także bardzo ciekawego, kolorowego modowego bloga, którego warto odwiedzać chcąc zaczernpąć modowych inspiracji.
Na tego typu jutubowej płaszczyźnie, w świecie dziewczyn prowadzących videoblogi często można spotkać masę konkursów, czy to makijażowych, czy tzw. rozdania (czyli zwyczajne losowania). U Ani natknęłam się na konkurs polegający na pozostawieniu komentarza nie wiele myśląc pozostawiłam parę słów pod Jej filmikiem, w sumie bezwiednie, bo lubię komentować akurat Ani miniprodukcje. Przy kolejnej okazało się właśnie, że biorąc pierwszy raz udział w takowej konkurencji udało mi się zwyciężyć taki oto BABSKI zestaw:


Lakier firmy BarryM  w kolorze 293 - grey - typowo cementowy kolor - właśnie umalowałam nim pazurki, prezentuje się bardzo ładnie. Dobrze kryje (2 warstwy), ale dość długo schnie *na bazie jaką jest odżywka 8w1 Eveline. Ja niestety mam paznokciowe ADHD i zawsze się gdzieś dotknę, coś mi się odciśnie, przylepi, odlepi :| to też ja i długoschnący lakier możemy się nie polubić. Na szczęście mamy do siebie daleko, bo firma ta z tego co wiem jest dostępna tylko w UK - nie znam cen.


Następny lakier z tego co się zorientowałam ze sklepu odzieżowego PRIMARK - kolor (chyba) 001 - wg mnie to niebieski lekko przełamany fioletem, no taki bzowy. Bardzo ładnie prezentuje się na pazurkach. Jedna warstwa szybko się ściera (sprawdziłam) to też lepiej nałożyć 2. W kolejnym z postów pokażę jak lakiery prezentują się na paznokciach, bo zdjęcie już jest prawie gotowe (w przeciwieństwie do postu:)
Również ceny są mi obce, bo to nagroda:)


Pomadka od Avon, z serii Ungaro. Nie wiedziałam w PL takowego produktu (do Nas dotarły chyba same perfumy). Kolor jak widać na zdjęciach, jakby go określić? Nieczysta czerwień? Dojrzała czereśnia? Tak czy siak na ustach prezentuje się soczyście.


Kolejnym, niekosmetycznym prezentem była "naszyjna ozdóbka" - to jakby apaszka przewiązana "złotym" łańcuszkiem, na żywo prezentuje się bosko - wręcz nietuzinkowo i już nie mogę się doczekać, by zaprezentować go większej rzeszy:) 
Ostatni prezencioszek to pierścień - śliczny kwiat, w kolorze kości słoniowej, którego płatki wyglądają niczym małe serduszka, jest słodki, taki bardzo romantyczny - LUBIĘ to!
Biżu pochodzi ze sklepu PRIMARK, czyli nie jest dostępny w PL niestety. 
Uwielbiam ich biżuterię i nie tylko.Ceny są bardzo przyjazne dla Polaków, a jakość jest niczego sobie - porównywalna z droższym H&Mem.
 Tym jakże chwalebnooptymistycznym akcentem zakończę dzisiejsze "wypracowanie".

Miłego wieczoru.

eM.

wtorek, 3 kwietnia 2012

Moja WŁOSka historia cz. III - stylizacja

W przedostatnim poście WŁOSkiej sagi przedstawię produkty, których używam do stylizacji włosów.
Dziś będzie bardzo króciutko, bo wbrew pozorom nie lubię dodatkowo obciążać włosów. W tej kwestii jestem minimalistką.

Moje włosy po suszeniu wymagają ujarzmienia. Gdy związuje je w kitkę/kok, etc. to pół biedy, ale obecnie przy rozpuszczonych włosach muszę się trochę przyprostować:)

Swego czasu używałam Iron Guard z CHI - by w porządku, ale zapragnęłam zmiany.
Wtedy O. poleciła mi  Flat Iron Spray - dwufazowy spray do prostowania włosów z Wella. Płyn ten bardzo przyjemnie pachnie, ułatwia/przyspiesza proces prostowania, zabezpiecza włosy przed popaleniem (posiada też filtry UV). U mnie już nie widać może tej dwufazowości, ale była:) Faza niebieska wygładza włosy, zabezpiecza je przed negatywnym wpływem wysokiej temperatury oraz zapewnia wyjątkowy połysk. Faza przezroczysta zaś zapewnia długotrwały efekt wyprostowanych włosów.
Płyn jest MEGA wydajny, mój był ze mną ponad rok. Na bank kupię go ponownie. Jest wart swojej ceny.
200 ml ok. 40 zł.


Kolejny produkt mający takie samo zadanie, czyli ochronę włosów przed wysokimi temperaturami, czyli podczas suszenia, prostowania, czy kręcenia. Produkt to Avon Advance Techniques - Spray termoochronny do stylizacji włosów. Za 100 ml płacimy zwykle ok. 12,90. Trafnie zauważyła Elizka, iż produkt ten zawiera KSYLOZĘ  – naturalny składnik, cukier; który pod wpływem temperatury rozpuszcza się i osłania włókno włosa, równocześnie chroniąc go; jest przy tym łatwo zmywalny.
Zapach jest bardzo przyjemny dla nosa, z resztą jak większość kosmetyków z tej linii avonowskiej. Niestety mam nieodparte wrażenie, że obciąża moje włosy, ale ponieważ jeszcze się "poznajemy" nie skreślam go na zawsze:)



W przypadku imprez całonocnych dobrze się utrwalić - tu nie mam ulubieńców, zwykle sięgam po lakier, który jest aktualnie w gazetce promocyjnej, albo który poleca uzależniona od niego M.:)
Na tę chwilę łazienkową półeczkę przyozdabia WELLAFLEX Hydro Style - lakier do włosów "bardzo mocno utrwalający" , poziom  3 - 250 ml za ok. 12 zł.
Utrwala? Utrwala.
Nie jest duszący? Ujdzie.
Czy mocno skleja włosy? Nie, daje w miarę naturalny efekt dobrze ułożonych włosów.
Nic więcej nie oczekuję. Nie przywiązuje wagi do takowych utrwalaczy.


Bardzo podobnym produktem, też nadającym się na wieczorne wyjście, jest zeszłoroczny hit od Schwarzkopfa, puder unoszący włosy u nasady - Got2b Powder`ful Volumizing Styling Powder.  Gdy mam ochotę na efekt "szopy" na głowie, ale zarazem chcę by wyglądało to nie jak chata pszczół używam tego pudru, to taki lakier do włosów w proszku. Producent pisze, że produkt dodaje objętości już od nasady włosów - zgadzam się, ale jednocześnie pozostawia Nasze włosy szorstkie i sztywne, gdzie ja, nie cierpię takiego efektu na co dzień, to też obsypuję nim swój skalp na większe wyjścia. 10g proszku kosztuje ok. 15 zł, mały pojemniczek mieści się nawet do torebki kopertówki :) produkt jest wydajny. Może być fajnym rozwiązaniem dla dziewczyn z BOBem, na głowie of kors. :)

  
Będąc przy wyjściach wieczorowych, gdy nasze koki są odpowiednio uniesione, czy też loki mocno sztywne warto nadać włosom blask. Mnie pomaga w tym spray z Avonu. Bardzo ładnie podkreśla ułożoną fryzurę, włosy błyszczą niczym u "holiłódzkich" celebrytów. ;) Ok. 12.90 zł za 100 ml, to nie majątek, a efekt jest na serio w porządku. Ja oczywiście odnoszę wrażenie, że moje włosy są po nim przetłuszczone i używam go od święta, ale ja zawsze mam jakieś ale:) Poza błyskiem na włosach pozostaje przyjemny zapach produktu.

 
Kończąc stylizacyjną opowiastkę (w sumie to nie wiem czy dobrze, że wcisnęłam ten produkt akurat w ten dział) napomknę o suchym szamponie, który może nie do końca jest produktem upiększającym fryzury, ale lekko nieświeże włosy na pewno. Ja skończyłam jakiś czas temu butelkę suchego z Oriflame, który spisał się OK. Rzeczywiście mogłam w spiętych włosach pochodzić dzień dłużej (tylko jeden, bo z reguły włosy myję codziennie). Aplikowałam go na włosy przy nasadzie, odczekiwałam chwilkę i rozczesywałam. Nie pozostawiał on po sobie żadnych śladów, poza zapachem, w miarę ładnym (znów ciężko mi go określić słowami://). Gdy produkt się skończył, wiedziałam, że musi znaleźć godnego następcę, bo jednak jest to przydatna sprawa, np. na wyjazdach, w podróży, albo w dzień lenia:)
Korzystając z możliwości mojego "zagranicznego przemytnika" zamówiłam sobie "suchara" Batiste suchy, odświeżający szampon ten akurat zwie się Original.
Batiste ma masę rodzai tychże ustrojstw, każdy z nich zapakowany jest w śliczną kolorową butelkę, a w niej produkt każdy o innym zapachu. Nieeesia25, na swym blogu wspominała o tych cudach, o tu.
Produkt można nabyć w różnych rozmiarach, za przyzwoitą cenę.
Mój Batiste Original ma za zadanie, poza odświeżeniem czupryny dodać jej objętości. W odróżnieniu  od tego suchego z Oriflame ma bardzo silny sprysk (czy ktoś mnie rozumie?:). Siła jaką atomizer z siebie wydaje jest na tyle duża, że jedno psiknięcie, góra dwa pokrywają całą głowę. Produkt ten jednak pozostawia jakby biały śnieżek/osad na włosach, który to po paru minutach należy wyczesać, układając włosy. Na moim blondzie go w ogóle nie widać, natomiast ciemne włosy koleżanki odrobinę posiwiały, co jest minusem, tak jak z resztą i dostępność. Obecnie w PL chyba nie mamy zbyt dużego wyboru w "sucharach" no oświećcie mnie, co?

  

Przed Nami/Wami ostatnia część WŁOSkiej histerii, znaczy historii, a także comiesięczne sprawozdanie z radzeniem sobie ze wstrętnymi odrostami. Jutro mija także 45 dzień z tabletkami BIOTEBAL 5 i już dziś mam więcej do powiedzenia, niż 14 dni temu, ale o tym za dwa tygodnie, gdy zakończę drugie opakowanie. 

xoxo

eM.