piątek, 6 kwietnia 2012

Moja włoska historia cz. IV - narzędzia tortur

W dzisiejszym poście, na zakończenie WŁOSkiej sagi przedstawię moje zabawki, których używam, gdy mam czas, siłę i chęci na upiększanie swej fryzury.

Głowę myję codziennie - gdy tego nie zrobię, to najprawdopodobniej jest to to niedziela i nic mi się nie chce, albo pada deszcz:))

Model mojej suszarki to: PHILIPS HP 8182/00 kupiłam ją ok. 2-3 lata temu za ok. 100 zł.
Moje cienkie włosy są suche po 3-5 min. Oszczędność czasu to coś, na czym najbardziej mi zależy o poranku. Suszarka nie jest lekka, w podróż lepiej zabrać coś lżejszego.

Dane techniczne:
  • Regulacja prędkości: 2 stopnie
  • Regulacja temperatury: 3 stopnie
  • Nawiew zimnego powietrza: TAK
  • Jonizacja: TAK
  • Moc [W] 2200
  • Zabezpieczenie przed przegrzaniem: TAK
  • Uchwyt do podwieszenia: TAK
  • Długość przewodu [m]: 1.8
  • Zastosowane technologie: Ionic
  • Przycisk Turbo
  • Wskaźnik jonizacji
  • Dyfuzor: TAK
  • Koncentrator: TAK
  • Kolor: Czarno-złoty
Źródło


Gdy włosy są już wysuszone na grzywkę montuję przyrząd przedstawiony poniżej i chodzę z nim, aż do momentu wyjścia z domu. Jeszcze nie zdarzyło mi się iść z nim do pracy, ale wszystko przede mną:)
Zwykły wałek "rzepowy" - czemu jeden? Bo tylko tyle mi potrzeba, nie lubię ogólnie tego rodzaju wałków, jak byłam młodsza podczas fryzjerskich zabaw wplątywały się we włosy, kołtuniły, stąd mój uraz.


Przy okazji większych wyjść, dobrego humoru, czy w momencie dysponowania dłuższą chwilą, albo podczas niemocy poskromienia niesfornych kosmyków sięgam po wysokotemperaturowe narzędzia zbrodni.

Prostownica, najkochańsza, najfajniejsza, wymarzona i upragniona, na którą odkładałam pieniążki to GHD MK4.
Szukałam dobrego, profesjonalnego sprzętu, buszując po różnych forach, wyczytując opinie (od tego też momentu w sumie natknęłam się na pierwszy "urodowy" filmik na You Tube) mój wybór padł na tę .
Sprzęcior ma ok 3 lat, został zakupiony w Anglii za ok. 100 funtów. Zestaw zapakowany był w ładny pokrowiec z odczepianą "kosmetyczką na prostownicę*, dodatkowo dołączyli dwa klipsy "ułatwiające" tworzenie fryzur. Całość schowana była w solidnym pudełku z dołączoną płytą instruktażową. Miło. Machina nagrzewa się w 30-40 sekund, (nie posiada regulatora temperatury) do 220 stopni, ma płytkę ceramiczną, która podczas prostowania zamyka łuski włosów,nie uszkadza ich, nadaje włosom blask, etc...
Jestem z niej bardzo zadowolona. Jedno przeciągnięcie po pasmach włosów, sprawia, że włosy są gładkie, proste i rzeczywiście lśnią (ale efekt ten chyba daje każde tego typu urządzenie).

Poza efektem prostych włosów prostownicą można stworzyć super loki. Zaokrąglona główka sprawie, że włosy się łatwiej nawija/nakręca,a loki dzięki czemu nabierają ładny kształt.

Sądzę, że obecnie można wybrać za mniejsze pieniążki prostownice dostępne na rynku polskim.  Wszystko zależne jest od tego, czego oczekujemy, na czym Nam najbardziej zależy (szybki czas nagrzewania był jednym z głównych powodów podczas podejmowania mojej decyzji) i jakim budżetem dysponujemy.

Kiedy mi szkoda miejsca w "walizce", albo mam ochotę na małe loczki, bądź podprostowanie samej grzywki wykorzystuję do tego maluszka z Rossmana za 30 zł - radzi sobie całkiem dobrze, choć włosy po takim zabiegu nie są zbyt szczęśliwe.

! Oczywiście przed każdym z zabiegów wysokotemperaturowych korzystam ze sprayów termoochronnych, które mają za zadanie chronić Nasze włosy.

Loczki, fale, kręciołki, sprężynki tworzę także przy pomocy lokówki. Moja to Philips Beauty Geometrics - 6 w 1. Wielofunkcyjne urządzenie z wymiennymi nakładkami, w którego w skład ten wchodzą:
- duża lokówka
- mała lokówka
- prostownica
- karbownica
- szczotka
- spirala
Sprzęt ma chyba z 10 lat, a służy mi do dziś (no może poza główką do prostowania i karbowania włosów.
Nagrzewa się w ok. 5-7 minut. Nie posiada regulacji temperatury. Doskonale spełnia swoje zadanie.
 

Będąc przy lokach przypomnę Wam, że zdarza mi się je tworzyć przy pomocy papilotów. Mogę tylko powiedzieć, że fryz za pomocą tych papilotów wychodzi na serio AFRO, ale przy tym bardzo dużo włosów się łamie i niszczy. Ażeby efekt był w porządku, by skręt tworzył extra spiralkę najlepiej się z tym przespać, co niestety nie jest za wygodne. Ale my babki zawsze musimy się nacierpieć - coś za coś.


Ostatnia prawie część to moje rozczesywacze - czemu na szarym końcu? Bo również nie lubię się czesać, rozczesywać, przeczesywać, dziwne jak na włosowego świra, co nie? By samą siebie zachęcić kupiłam sobie trendy szczotę - Tangle Teezer, o której nie raz było głośno powiedziane, czy to na blogach, czy na vlogach, to też odeślę od razu do recenzji Agnieszki. Moja szczota jest w wersji podróżnej, z zamykaniem (dzięki któremu nie łamią mi się ząbki) została zakupiona w Boot'sie w UK w przeliczeniu za ok. 50 zł.

Fakt jest taki, że jeśli już po nią sięgam, to rzeczywiście nie plącze włosów, nie szarpie - możemy liczyć na bezbolesne rozczesywanie. Szkoda, że nie wymyślono tego wcześniej, gdy łzy lały mi się strumieniami, a z ust wydobywały się słowa "AŁAAAAAAAA, to boli Mamo!" :)

Poza Teezerem mam masę grzebyczków, szczotek i innych cudów na kiju - większość nich pochodzi z Avonu, mała różowa szczotka z Biedry, a ta duża okrągła (pomagająca, gdy chce mi się układać włosy przy suszeniu) to nie pamiętam skąd. Chyba nie ma sensu na głębsze refleksje w tej sprawie.


Na zakończenie dziwnie wyglądająca paka (nie, to nie ryba jak określił B.) - to moje włosy na specjalne okazje:P

Pięć różnej szerokości pasm włosów, przypinane metodą clip-in (czyli jak zwyczajne dziecięce spinki). Ot cała filozofia. Włosy są syntetyczne, więc nie dają efektu 100% naturalnego looku. Umiejętnie dobrany kolor może jednak zmylić oko:)

Osobiście raz odważyłam się pójść w nich w miasto. Włosy wpinałam sama, więc może zrobiłam to niedokładnie do tego stopnia, że czułam ciężkość. Skóra głowy zaczynała swędzieć, co było mocno uciążliwe. Przeszkadzało mi to do tego stopnia, że skryłam się i ściągnęłam moje "hery" - wiem teraz, że są bardzo "elastyczne" -  zmieściły się do malutkiej torebki imprezowej :)))

WŁOSką sagę uważam za zakończoną, gdy coś się zmieni, czy to w pielęgnacji, czy w stylizacji będę informować o tym na bieżąco.

xoxo

eM.

4 komentarze:

  1. Hej kochana! :)
    Ja ostatnio robię detoks swoim włosom od elektryczności, nie susze (bo zajmuje mi to milion godzin!), nie prostuje i nie lokuje ;)
    Kiedyś też myłam włosy codziennie, ale powoli je od tego odzwyczaiłam, bo nie wyrabiałam czasowo :)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Madziarka, gdyby moje włosy wyschły naturalnie musiałabym chodzić w czapce:) jestem skazana na suszenie, a tym bardziej na codzienne mycie - to silniejsze ode mnie:)

      Usuń
  2. przydała by mi się suszara z jonizacją :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz, pamiętaj, że nie przejdę wobec niego obojętnie. Jeśli prowadzisz bloga na pewno Cię prędzej czy później odwiedzę.
Jeśli jednak chcesz zostawić tu reklamę, czy inny spam, to wiedz, że nie ujdzie Ci to na sucho! ;)
M.