poniedziałek, 23 stycznia 2012

Sprawozdanie poweekendowe...

Miałam tyle planów, tyle sobie obiecywałam i wyszło z tego niewiele...a w sumie to nic...
Koniec zeszłego tygodnia, jak i weekend minął tak niepostrzeżenie, że nie zdążyłam odmeldować się w mej babskiej przystani, czego ogromnie żałuję. Zdążyłam jednak wszystko dokładnie obfotografować, by móc w telegraficznym skrócie nadrobić blogowe zaległości:) do dzieła więc:)



Weekend, a przede wszystkim sobota, to dla mnie ulubiony czas na sprzątanie. Może to głupie, ale lubię to robić i gdy jakieś "sprzątanko" mnie omija czuję niedosyt:)


Mój zestaw  "małego sprzątacza"                --->







Oficjalnie zakończyłam sezon świąteczny
i wszyściutkie grubaśne Mikołajki, bałwanki i tym podobne stworki zimują w piwnicy:)
Brokatowi oraz igłom z choinki mówię stanowczo NIE!
Tylko, jak teraz przystroić mieszkanko?
Na jajka to chyba troszkę za wcześnie, co?



Bijąc się z myślami, jakby zapełnić puste półki wynalazłam w sklepiku za "5 zł" filcowe serducha :)
A co, niech będzie WALENTYKOWO:)





Już mam problem jakież to w tym roku Walentynki wykombinować, przerobiłam już chyba wszystkie możliwe gadżety, pomysły, idee, nie chcę się dublować.
Z drugiej zaś strony to święto zakochanych, a my kochamy się zawsze, to może traktować ten dzień jak każdy inny?
Jakaś podpowiedź? <prosi> :)







***
Niedziela to również święto - święto leniuchowania, tak też właśnie ją celebrowałam :)
Na początek kosmetyczne "śniadanko" - żel effaclar na fejs, a potem cudnie pachnąca, nawilżająco - energetyzująca maseczka czekoladowa.
Na popitkę ćwiarteczka:D
Słaby żart, wiem...
W butli jest olej kokosowy, którym opatulam włosy, podobno świetnie je regeneruje, ja niestety nie odczułam jakiejś fantastycznej zmiany, czy choćby zmiękczenia włosów, po całodziennym trzymaniu olejowej maski głowie, wręcz przeciwnie włosy (rozjaśniane, któe posiadam) były tępe, nieprzyjemne w dotyku. Może mam zły olej?


Ach te włosy, to mój taki "cichy" bzik - kosmetyków do włosów mam chyba więcej niż do innych części ciała, twarzy, etc. Ale chyba każdy ma jakiegoś bzika:)
Wciąż szukam złotego środka, produktu, który byłby naturalny, a jednocześnie działał niczym "silikonowe bomby", jednocześnie zachęcał przystępną ceną, no
i był ogólnodostępny. Czy ja tak dużo wymagam?
Dość biadolenia. Czas złapać trochę mocy integrując się
z poduszką i kocykiem:)
Dobrej nocy.

Em.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz, pamiętaj, że nie przejdę wobec niego obojętnie. Jeśli prowadzisz bloga na pewno Cię prędzej czy później odwiedzę.
Jeśli jednak chcesz zostawić tu reklamę, czy inny spam, to wiedz, że nie ujdzie Ci to na sucho! ;)
M.