wtorek, 3 kwietnia 2012

Moja WŁOSka historia cz. III - stylizacja

W przedostatnim poście WŁOSkiej sagi przedstawię produkty, których używam do stylizacji włosów.
Dziś będzie bardzo króciutko, bo wbrew pozorom nie lubię dodatkowo obciążać włosów. W tej kwestii jestem minimalistką.

Moje włosy po suszeniu wymagają ujarzmienia. Gdy związuje je w kitkę/kok, etc. to pół biedy, ale obecnie przy rozpuszczonych włosach muszę się trochę przyprostować:)

Swego czasu używałam Iron Guard z CHI - by w porządku, ale zapragnęłam zmiany.
Wtedy O. poleciła mi  Flat Iron Spray - dwufazowy spray do prostowania włosów z Wella. Płyn ten bardzo przyjemnie pachnie, ułatwia/przyspiesza proces prostowania, zabezpiecza włosy przed popaleniem (posiada też filtry UV). U mnie już nie widać może tej dwufazowości, ale była:) Faza niebieska wygładza włosy, zabezpiecza je przed negatywnym wpływem wysokiej temperatury oraz zapewnia wyjątkowy połysk. Faza przezroczysta zaś zapewnia długotrwały efekt wyprostowanych włosów.
Płyn jest MEGA wydajny, mój był ze mną ponad rok. Na bank kupię go ponownie. Jest wart swojej ceny.
200 ml ok. 40 zł.


Kolejny produkt mający takie samo zadanie, czyli ochronę włosów przed wysokimi temperaturami, czyli podczas suszenia, prostowania, czy kręcenia. Produkt to Avon Advance Techniques - Spray termoochronny do stylizacji włosów. Za 100 ml płacimy zwykle ok. 12,90. Trafnie zauważyła Elizka, iż produkt ten zawiera KSYLOZĘ  – naturalny składnik, cukier; który pod wpływem temperatury rozpuszcza się i osłania włókno włosa, równocześnie chroniąc go; jest przy tym łatwo zmywalny.
Zapach jest bardzo przyjemny dla nosa, z resztą jak większość kosmetyków z tej linii avonowskiej. Niestety mam nieodparte wrażenie, że obciąża moje włosy, ale ponieważ jeszcze się "poznajemy" nie skreślam go na zawsze:)



W przypadku imprez całonocnych dobrze się utrwalić - tu nie mam ulubieńców, zwykle sięgam po lakier, który jest aktualnie w gazetce promocyjnej, albo który poleca uzależniona od niego M.:)
Na tę chwilę łazienkową półeczkę przyozdabia WELLAFLEX Hydro Style - lakier do włosów "bardzo mocno utrwalający" , poziom  3 - 250 ml za ok. 12 zł.
Utrwala? Utrwala.
Nie jest duszący? Ujdzie.
Czy mocno skleja włosy? Nie, daje w miarę naturalny efekt dobrze ułożonych włosów.
Nic więcej nie oczekuję. Nie przywiązuje wagi do takowych utrwalaczy.


Bardzo podobnym produktem, też nadającym się na wieczorne wyjście, jest zeszłoroczny hit od Schwarzkopfa, puder unoszący włosy u nasady - Got2b Powder`ful Volumizing Styling Powder.  Gdy mam ochotę na efekt "szopy" na głowie, ale zarazem chcę by wyglądało to nie jak chata pszczół używam tego pudru, to taki lakier do włosów w proszku. Producent pisze, że produkt dodaje objętości już od nasady włosów - zgadzam się, ale jednocześnie pozostawia Nasze włosy szorstkie i sztywne, gdzie ja, nie cierpię takiego efektu na co dzień, to też obsypuję nim swój skalp na większe wyjścia. 10g proszku kosztuje ok. 15 zł, mały pojemniczek mieści się nawet do torebki kopertówki :) produkt jest wydajny. Może być fajnym rozwiązaniem dla dziewczyn z BOBem, na głowie of kors. :)

  
Będąc przy wyjściach wieczorowych, gdy nasze koki są odpowiednio uniesione, czy też loki mocno sztywne warto nadać włosom blask. Mnie pomaga w tym spray z Avonu. Bardzo ładnie podkreśla ułożoną fryzurę, włosy błyszczą niczym u "holiłódzkich" celebrytów. ;) Ok. 12.90 zł za 100 ml, to nie majątek, a efekt jest na serio w porządku. Ja oczywiście odnoszę wrażenie, że moje włosy są po nim przetłuszczone i używam go od święta, ale ja zawsze mam jakieś ale:) Poza błyskiem na włosach pozostaje przyjemny zapach produktu.

 
Kończąc stylizacyjną opowiastkę (w sumie to nie wiem czy dobrze, że wcisnęłam ten produkt akurat w ten dział) napomknę o suchym szamponie, który może nie do końca jest produktem upiększającym fryzury, ale lekko nieświeże włosy na pewno. Ja skończyłam jakiś czas temu butelkę suchego z Oriflame, który spisał się OK. Rzeczywiście mogłam w spiętych włosach pochodzić dzień dłużej (tylko jeden, bo z reguły włosy myję codziennie). Aplikowałam go na włosy przy nasadzie, odczekiwałam chwilkę i rozczesywałam. Nie pozostawiał on po sobie żadnych śladów, poza zapachem, w miarę ładnym (znów ciężko mi go określić słowami://). Gdy produkt się skończył, wiedziałam, że musi znaleźć godnego następcę, bo jednak jest to przydatna sprawa, np. na wyjazdach, w podróży, albo w dzień lenia:)
Korzystając z możliwości mojego "zagranicznego przemytnika" zamówiłam sobie "suchara" Batiste suchy, odświeżający szampon ten akurat zwie się Original.
Batiste ma masę rodzai tychże ustrojstw, każdy z nich zapakowany jest w śliczną kolorową butelkę, a w niej produkt każdy o innym zapachu. Nieeesia25, na swym blogu wspominała o tych cudach, o tu.
Produkt można nabyć w różnych rozmiarach, za przyzwoitą cenę.
Mój Batiste Original ma za zadanie, poza odświeżeniem czupryny dodać jej objętości. W odróżnieniu  od tego suchego z Oriflame ma bardzo silny sprysk (czy ktoś mnie rozumie?:). Siła jaką atomizer z siebie wydaje jest na tyle duża, że jedno psiknięcie, góra dwa pokrywają całą głowę. Produkt ten jednak pozostawia jakby biały śnieżek/osad na włosach, który to po paru minutach należy wyczesać, układając włosy. Na moim blondzie go w ogóle nie widać, natomiast ciemne włosy koleżanki odrobinę posiwiały, co jest minusem, tak jak z resztą i dostępność. Obecnie w PL chyba nie mamy zbyt dużego wyboru w "sucharach" no oświećcie mnie, co?

  

Przed Nami/Wami ostatnia część WŁOSkiej histerii, znaczy historii, a także comiesięczne sprawozdanie z radzeniem sobie ze wstrętnymi odrostami. Jutro mija także 45 dzień z tabletkami BIOTEBAL 5 i już dziś mam więcej do powiedzenia, niż 14 dni temu, ale o tym za dwa tygodnie, gdy zakończę drugie opakowanie. 

xoxo

eM.

6 komentarzy:

  1. ciekawi mnie ten puder unoszący :)

    ja Cię oświecę tylko trochę bo z suchych szamponów znam tylko Isanę i Syoss ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki oświecicielko:) o Isanie nie słyszałam, a na Syossa skuszę się chyba, gdy wykończę Batiste:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czesc, dziekuje za odwiedziny na moim blogu i komentarzowy wyklad :-). Mieszkam w Stanach juz dosc dlugo i pisownia jezykla Polskiego jest w "oplakanym" stanie. Zakladajac bloga mialam na celu zmuszenie sie do pisania po Polsku bo w dzisiejszej erze techniki malo urzywa sie pisowni nawet kartki na swieta maja zyczenia, wystarczy tylko podpisac.
    Prowadzisz fajny blog i widze ze uzywasz CHI - lubie ich produkty. Z suchych szamponow uzywalam tylko TRESemme i jest OK. Fajnie ze macie w Polsce Wella, w Stanach jest dostepna (malo produktow) ale jest bardzo droga.

    Pozdrawiam ze slonecznego Chicago :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Iwonko, również dziękuję Ci, za obszerny komentarz.
      Osobiście uwielbiam blogi dziewczyn zza oceanu, dlatego też sądzę, że nie raz Cię jeszcze odwiedzę.
      Pisząc swój komentarz nie miałam na celu Cię obrazić. Przyznam Ci się w tajemnicy, że jestem straszną pedantką językową i gdy moje oczy wypatrują jakiś błąd od razu zwracam uwagę, czy to obcym, czy bliskim. Mam nadzieję, że Cię nie uraziłam.
      Chicago, to "prawie" jak Polska:)))
      Ja pozdrawiam Cię z samego serca PL:))

      Usuń
  4. Choruję na batiste:)!!Ale ich cena w polsce nawet na allegro jest dość wysoka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, allegrowicze zdzierają jak mogą. Bez zagranicznego "przemytnika" nie zdecydowałabym się na wydatek 40 zł na suchy szampon, no helloŁ :|

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz, pamiętaj, że nie przejdę wobec niego obojętnie. Jeśli prowadzisz bloga na pewno Cię prędzej czy później odwiedzę.
Jeśli jednak chcesz zostawić tu reklamę, czy inny spam, to wiedz, że nie ujdzie Ci to na sucho! ;)
M.