Witajcie.
Dziś moich parę słów na temat testowanego ostatnio przeze mnie tuszu do rzęs z Golden Rose.
Dziś moich parę słów na temat testowanego ostatnio przeze mnie tuszu do rzęs z Golden Rose.
Zauważyłam, że dużym plusem jest bycie kosmetykoholiczką.
Większość koleżanek łączy się wtedy ze mną w "bólu", wymieniamy się opiniami na temat kosmetyków, a czasem i kosmetykami, które u jednej się nie sprawdziły. Takie wymianki w "realu". Tak było i tym razem. Kumpeli nie przypasował przy pierwszym użyciu ta maskara, więc przekazała ją mnie. Ja mam wielkie serce i duże szuflady, więc chętnie ją przygarnęłam - zwłaszcza, że nie miałam jeszcze tuszu z tej firmy.
Większość koleżanek łączy się wtedy ze mną w "bólu", wymieniamy się opiniami na temat kosmetyków, a czasem i kosmetykami, które u jednej się nie sprawdziły. Takie wymianki w "realu". Tak było i tym razem. Kumpeli nie przypasował przy pierwszym użyciu ta maskara, więc przekazała ją mnie. Ja mam wielkie serce i duże szuflady, więc chętnie ją przygarnęłam - zwłaszcza, że nie miałam jeszcze tuszu z tej firmy.
Ogólnie wychodzę z założenia, że pierwsze wrażenie po zetknięciu się z kosmetykiem jest kluczowe. Albo się pokochamy, albo znienawidzimy. Zdarza się, że powracam do niektórych (na pierwszy rzut oka) bubli, jednak rzadko się okazuje, że byłam w błędzie...
Zanim napiszę cokolwiek o tytułowym produkcie wspomnę, że wiele lat temu oddałam swe serce, a raczej parę rzęs ukochanemu tuszowi firmy Oriflame, (o której na razie nie będę się rozpisywać) który jest dla mnie mistrzowski, jednak zdarzają mi się małe kosmetyczne skoki w bok.
Tusz z GR wyglądem przypomina mi te szeroko reklamowane maskary Colossal, itp. (z którymi też nie miałam przyjemności) - już samo opakowanie nie przypada mi do gustu.
Co tam opakowanie, przecież liczy się wnętrze...
Pękate pojemniczki przywodzą mi na myśl grubaśne szczoteczki, za którymi także nie przepadam. Jednak w tym przypadku nie było tak źle - lubię silikonowe szczotki.
Producent jak zwykle przepięknie ubrał w słowa opis produktu, które pozwolę sobie zacytować - bardzo to głębokie - "City Style Mascara
to tusz stworzony dla nowoczesnej, dynamicznej kobiety, która nie ma
czasu na wielominutowe zmagania ze szczoteczką i kruszącymi się
drobinkami. Tusz idealnie przylega do rzęs, nie zbija się w grudki, nie
kruszy się i nie rozmazuje. Dwustronna
elastyczna szczoteczka wyposażona jest w dwa rodzaje włosków: dłuższe
włoski maksymalnie wydłużają i podkręcają, a krótsze dodają objętości.
Asymetryczna budowa szczoteczki zapewnia również równomierne i
precyzyjne rozprowadzenie tuszu, dzięki czemu podkreśla nawet najkrótsze
włoski z kącikach oka".
Nie wiem, czy jestem wystarczająco dynamiczna by móc używać tej mascary, jednak odważyłam się.
Jakie są moje odczucia?
Tusz jest dość suchej konsystencji, który w dość dobry sposób okrywa rzęsy. Bardzo dobrze sprawdził się u mnie przy nakładaniu produktu na dolne rzęsy.
Dwustronna szczoteczka (za którymi przepadam) ułatwia precyzyjne dotarcie do nawet najkrótszego ocznego owłosienia.
Zgodzę się z tym, że moje rzęsy nabrały objętości, jednak wydłużenie w moim odczuciu jest znikome.
Maskara nie odbija się na powiekach, nie tworzy efektu pandy (w ogóle nie mam problemów z takimi efektami przy żadnym z tuszy).
![]() |
U góry bez tuszu, na dole 2 warstwy GR. |
Cena jest bardzo przyzwoita ok. 11 zł, dostępność - w dużych miastach - także na plus,
dodatkowo można korzystać z internetowych sklepów, z kosmetykami tej
firmy.
Lewe oko - 1 warstwa tuszu, prawe oko - bez tuszu. |
Ocena ogólna produktu w moim odczuciu to nagięte 4/5. Produkt jest w porządku, jednak wątpliwe, bym do niego wróciła i by stał się moim ulubieńcem.
![]() |
Full make up. |
Na zakończenie dodam, że wydatek ponad 100 zł na maskarę to dla mnie (tak jak w przypadku pomadek) strata kasy. Uważam, iż drogeryjne półki uginają się od różnorakich maskar, ze szczoteczkami grubymi, chudymi, silikonowymi, garbatymi, z włosiem, albo bez... i moje rzęsy nie za długie, nie za krótkie są podatne na ich działanie.
*Aha, jeśli ktoś chciałby mi dogryźć w związku z potarganymi, krzywymi brwiami, to informuję, że nigdy ich nie depilowałam, nie goliłam i nie skubałam. Żyją własnym życiem i nie przeszkadza mi ich lekko krzaczasty look;)
Tyle marudzenia na dziś.
Wasza sknerska koleżanka;)
eM..